Ergot
„Decade”
ATMF 2025
To
kolejny jednoosobowy band z Włoch, który już jakiś czas istnieje, bo pojawił
się w 2009 roku. Przez szesnaście lat nie uzbierał na swoim koncie zbyt wielu
nagrań, ponieważ to tylko demo, epka i debiutancki album sprzed dziesięciu lat.
Pod koniec listopada wydał on swoją drugą płytę, która niesie siedem kawałków w
black metalowym tonie. To diabelszczyzna oparta na drugofalowych wzorcach z
domieszką thrashu, kilku współczesnych zabiegów i elementów heavy metalowych.
Te ostatnie objawiają się w niektórych klasycznych riffach i solówkach, a
reszta to typowe dla tego gatunku szybkie i wolniejsze kostkowanie i tremolo,
które momentami przechodzi w nastrojowe wtrącenia, kojarzące się nieco z
obecnym, modernistycznym podejściem wielu dzisiejszych kapel. W ogóle muzyka
Ergot nie jest zrzynką z bleczura lat dziewięćdziesiątych tylko jego autorską
modernizacją, wskutek której powstał black metal o wdzięcznej melodyce i
melancholijnej atmosferze, różniący się jednak od innych tego typu projektów
dość zróżnicowaną budową kompozycji, bowiem są one urozmaicone pod względem
tempa, rytmiki oraz nie do końca narzucających się chwytliwościach. Zimny i
epicki w swym wyrazie mknie niczym Buran, niosąc ostre powietrze zmieszane ze
śniegiem. Snuje swe introspektywne bajanie, tnąc i biczując na przemian z
sentymentalnym kołysaniem w czym pomagają mu ambientowe wstawki i klawiszowe
pasaże. Agresja ściga się na „Decade” z depresją co podkreśla akordowa
sinusoida o różnych obliczach, podczas słuchania której nie można się nudzić,
zwłaszcza że siarczyste wokalizy posiadają idealną barwę i doskonale wpisują
się w klimat tego materiału. Jak dla mnie wydźwięk tej płyty jest zbyt
mainstreamowy, ale jeśli ktoś szuka takiego black metalu, który zarejestrowany
i zmiksowany jest z precyzją, to niech bierze.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz