niedziela, 7 grudnia 2025

Recenzja Vonülfsrëich „Skollsmyghte”

 

Vonülfsrëich

„Skollsmyghte”

Fallen Temple 2025

Już jakiś czas temu przestałem liczyć, ileż to razy Vonülfsrëich pojawił się na łamach Apocalyptic Rites. Kiedykolwiek jednak nowy materiał tego fińskiego duety wypełza spod ziemi, czuję się zobowiązany obwieścić światu, że oto Dakthrone po raz kolejny powrócił. Pod zmienioną nazwą, i tym razem akurat nie jako Clandestine Blaze. Jestem naprawdę pod bardzo silnym wrażeniem, jak Yonülf i Fogg są kurewsko konsekwentni w swojej muzycznej twórczości. Mając świadomość, iż celem większości zespołów jest stały progres, ci dwaj Fińczycy nawet w tym temacie postanowili pokazać wszystkim, nie po raz pierwszy zresztą, środkowy palec. Zresztą z ich muzyki kipi taka autentyczna miłość do wczesnej sceny lat dziewięćdziesiątych i rodzącej się wówczas drugiej fali black metalu, że gdyby tylko mogli, to by się na większość współczesnych, popularnych zespołów, zwłaszcza mieniących się blackmetalowymi, dosłownie wysrali. „Skollsmyghte” to niecałe dwadzieścia osiem minut surowego, prostego (nie mylić z prostackim), zimnego jak sopel lodu, północnego metalu zagranego ku czci wspomnianego Darkthrone, Gorgoroth, czy też sięgając głębiej, Hellhammer i Bathory. Pomijając przewijające się nieliczne introdukcje, całość to kwintesencja gatunku pod każdym, kurwa, względem. Niezbyt skomplikowane, często zahaczające o punka, gitarowe akordy, perkusja na poziomie podstawówki, szorstkie, klasyczne wokale, jedynie chwilami wzbogacone o czystsze zaśpiewy, czy też bardziej nawoływania, brzmienie rodem z osiedlowej piwnicy… A to wszystko tworzące razem niezapomniany klimat epoki, która na stałe spaczyła muzyczne gusta niejednemu nastolatkowi trzydzieści lat temu. Cholera, pisząc te słowa czuję się, jak bym po raz kolejny tłumaczył żonie, czym jest „spalony” (choć kopaną mam generalnie w poważaniu). Każdy, kto choć raz spotkał się z nazwą Vonülfsrëich wie, kto zacz. Gwarantuję, że kolesie nie zmienili się ani o jotę, i nadal grają to, co grali od zawsze. Ja to zawsze kupowałem (nawet przy „Ragnarök Rising”, gdzie odrobinę bardziej się wypolerowali), i tak samo kupuję to dziś. I kupię następnym razem, i jeszcze potem… Bo wiem, że na tych herbatników mogę liczyć. Prędzej się rozpadną, niż nagrają chujowy materiał. Wielki szacunek.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz