niedziela, 14 maja 2023

Recenzja DROWNING IN FORMALDEHYDE „Dead Blood Is The Thickest”

 

DROWNING IN FORMALDEHYDE

„Dead Blood Is The Thickest”

Sevared Records 2023

Na samym wstępie moich wypocin spieszę donieść Wam, że Drowning in Formaldehyde to ten sam zespół, co Drowning in Phemaldehyde, który to w roku 2009 wydał płytkę „Blistering Corpse Abortion”. Dlaczego nastąpił ten delikatny lifting nazwy, nie mam pojęcia. Być może wiąże się on z równie delikatnym liftingiem składu, a może panowie chcieli tą drugą w swym dorobku płytką zaakcentować niejako nowy początek, wszak „Blistering…” swą premierę miał 14 lat temu. Nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie „Pękające Zwłoki…” były soczystym i brutalnych ochłapem Slaming/Brutal Death Metalowego mięcha, jednak album ten był tak samo okrutny, jak i nużący, oraz mimo wszystko dosyć przewidywalny.  Bardzo solidne było to więc rzemiosło, jednak po dwóch-trzech przesłuchaniach owego materiału, na kolejne nie miałem już ochoty. Gdy po ponad dekadzie zespół powrócił na scenę ze swą drugim krążkiem, postanowiłem sprawdzić, jak na dzień dzisiejszy prezentuje się muzyka Drowning in Formaldechyde. Poza czystą ciekawością, co usłyszę na tej produkcji, dodatkowym magnesem była wytwórnia firmująca swym logo ten krążek, a mianowicie Sevared Records. No i cóż takiego usłyszałem? Oczywiście Slaming Brutal Death Metal w amerykańskim stylu. Jest zatem w chuj brutalnie, śluzowato i perwersyjnie, ale niestety podobnie, jak w przypadku jedynki zachowawczo, dosyć przewidywalnie i zarazem nużąco. Kurwa, uwielbiam okrutne, miażdżące, walące wymiotami, Śmierć Metalowe granie, ale „Dead Blood…” to okropne męczenie wafla, a dwa ostatnie wałki, to już w pizdę palec przegięcie fujary. Dawno nie słyszałem takich perfidnych wypełniaczy, które w zasadzie są zbitką sampli i pierdolenia upalonych, bądź najebanych kolesi. Nie wiem, czy panowie chwalą się, żalą, czy spowiadają, zresztą wcale nie chcę tego wiedzieć. Tak więc poza pewnymi szczegółami, które uległy poprawie, można pomiędzy „Blistering Corpse Abortion”, a „Dead Blood Is The Thickest” postawić znak równości. Obie płyty są zatem, jak już wspominałem totalnie brutalne i wynaturzone, ale niestety mocno męczące i toporne. Nie wiem tylko, czym Utonięcie w Formaldehydzie przekonało włodarzy Sevared Records, aby wzięli pod swoje skrzydła tę płytkę? Tego zresztą także nie chcę wiedzieć. Nie spodziewałem się po tym albumie co prawda żadnych rewelacji, ale mimo wszystko, myślałem, że będzie to coś choć trochę lepszego. Tymczasem ponownie otrzymałem od tego duetu brutalną chujnię z grzybnią. Cóż, shit happens.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz