Plague God
“New Veins For Old Blood”
Fallen Temple 2023
Nazwa, którą właśnie macie przed oczami faktycznie
może się jawić nową. Jednak ludzie za nią stojący już niekoniecznie. A
konkretnie jeden ludź, stary wyjadacz, udzielający się już pod koniec lat
osiemdziesiątych w takich zespołach jak Amon czy Root (jeszcze na etapie
demówek). Drugi z członków Plague God
zapewne tego nie pamięta, gdyż dopiero się wówczas rodził. No i ci dwaj, jakże
różni wiekiem Czesi, postanowili połączyć siły i pokombinować trochę w black
metal, dość osobiście zarazem swoje poczynania tytułując. Kraj ze stolicą w
Pradze jakoś niespecjalnie ze wspomnianego gatunku słynie, choć kilka
klasycznych pereł zza naszej południowej granicy się onegdaj ukazało. Skupmy
się jednak na wspomnianym duecie. Ich debiut to bez mała czterdzieści minut
grania w zdecydowanie starszym klimacie, bez nowomodnego liftingu. I nie mówię
tu jedynie o brzmieniu, które to jest odpowiednio surowe i zalatujące nieco
nieocieplonym garażem, ale i o samych kompozycjach. Poza umiejętnie stosowanymi
klawiszami, tworzącymi nieprzeszkadzające tło, i krótkimi samplami, więcej
ornamentów tu nie zaznamy. Panowie mają
zdrowy pogląd na czarną muzykę. Jest zatem prosto, dość surowo i agresywnie. Oczywiście
bez przełamywania barier, z odpowiednim wyczuciem. Nie ma na tym krążku zbyt
wielu momentalnie wpadających w ucho melodii, co nie znaczy, że nie ma ich
wcale. Można te nagrania określić mianem niepozornych, bo rzeczone harmonie zostały
tak pomyślane, by nie wyskakiwały od razu niczym diabeł w pudełka, lecz
wgryzały się w łeb pomału. Gitary bzyczą tu swoje tremolo, które dopiero po
którymś podejściu mocno wsiąkają pod czuprynę. Piesniczki naszych sąsiadów
inspirowane są głównie szkołą skandynawską, choć znajdzie się w nich kilka
odmiennych trików, zdecydowanie bardziej słowiańskich. Nie tylko pod postacią
języka w jakim Dr. Fe nam pokrzykuje, choć to akurat faktycznie buduje lokalny
klimat. A co ciekawe, pojawiający się na końcu cover Darkthrone bynajmniej nie
jest dokładną wskazówką co do inspiracji przyświecających zespołowi. Te dość
trudno wskazać z nazwiska, co świadczy jedynie o tym, że panowie nie poszli na
łatwiznę i postarali się na bazie składników znanych wszem i wobec zagrać coś
od siebie. Zresztą świadczy o tym choćby sposób odegrania rzeczonego coveru, w
sposób absolutnie nie dosłowny. Całość wyszła zatem Pepikom bardziej niż
przyzwoicie, choć kilku błędów się nie ustrzegli, jak choćby brzmienie
perkusji, momentami sprawiającej wrażenie automatu. Może „New Veins For Old
Blood” nie skuwa jeszcze lodem niczym norweski blizzard, ale czuć w tym zespole
potencjał. Wrzucam ich zatem na listę kapel do obserwacji i czekam na dalszy
rozwój wypadków. A wy sprawdźcie sobie te piosenki, bo potem będziecie jęczeć,
że poza Master’s Hammer i Root nie znacie czeskich blekmetali.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz