środa, 3 maja 2023

Recenzja Vonülfsrëich „Miasmal Winds”

 

Vonülfsrëich

„Miasmal Winds”

Fallen Temple 2023

Vonülfsrëich nie zwalniają tempa i w niecały rok po wydaniu “Ragnarok Rising” uderzają z trzecim dużym albumem. W zasadzie materiał ten opublikowany już został pod koniec ubiegłego roku w wersji cyfrowej, lecz na wersję fizyczną przyszło nam poczekać chwilkę dłużej. Kto fiński duet zna, ten w zasadzie powinien wiedzieć wszystko w temacie bez czytania mojego tekstu. „Miasmal Winds” nie przynosi bowiem niczego, co mogłoby zaskoczyć. Wiadomo, że Vonülfsrëich to kult starej szkoły black metalu z okresu drugiej fali. Tej z samych jej początków, kiedy to kobitki na wokalach czy przesadne urozmaicanie muzyki klawiszami kłóciło się, i to bardzo głośno, z założeniami gatunku.  Panowie serwują nam tym razem siedem kompozycji o łącznym czasie nieco ponad pół godziny. Po raz kolejny dostarczają muzykę prostą i stojącą w totalnej opozycji do panujących trendów. Nie siląc się na przesadną oryginalność czerpią głęboko z bezdennej studni, w której logo swoje wyryły takie zespoły jak Darkthrone, Dodheimsgard czy Armagedda (żeby nie było, że ten odłam black metalu to tylko Norwegia). Oczywiście kopiąc głębiej można się na tych nagraniach doszukać także bardziej klasycznego podejścia do sprawy, pod tytułem Celtic Frost czy Hellhammer, ale przecież powszechnie wiadomo, że Tom Warrior odcisnął piętno na większości pojawiających się na początku lat dziewięćdziesiątych hord. Znajdziemy tu zatem surowe akordy, często zagrane z punkowym sznytem, o jeszcze surowszym brzmieniu, przewijające się zazwyczaj w średnim tempie, bez wymyślnych łamańców czy błądzenia w kółko. Ten mroźny rytuał przerywany jest w zasadzie tylko przez instrumentalny „Frost”, stanowiący pewnego rodzaju interludium przed dwoma ostatnimi odsłonami. Nowy krążek Vonülfsrëich to kolejny konsekwentny  krok zespołu na obranej ścieżce. To także kolejny bardzo solidny materiał, który zwolennikom takiego typu grania sprawi wiele radości. Ja akurat tego rodzaju twórczość bardzo sobie cenię, zatem i „Miasmal Winds” łykam niczym dobrze schłodzoną wódeczkę. Na zdrowie!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz