Shodan
„None Shall Prevail”
Time To Kill Rec. 2023
Z nazwą Shodan po raz pierwszy spotkałem się przy
okazji ukazania się ich drugiego albumu „Death, Rule Over Us” jakieś dwa lata
temu. Ktoś to włączył na jakiejś domówce, ale kompletnie nic mi w pamięci nie
pozostało. A że akurat podsunięto mi pod nos nowy krążek rodaków z Wrocławia,
to postanowiłem sprawdzić, czy owe pierwsze wrażenia były efektem zbyt sporej
ilości procentów we krwi, czy najzwyklejszym zaniedbaniem. A zatem… „None Shall
Prevail” to czterdzieści minut death metalu o zdecydowanie nowoczesnym
zabarwieniu. Już nawet nie będę czepiał się, choć byłoby się nad czym pastwić,
bardzo wyczyszczonego brzmienia, któremu w moim mniemaniu brakuje choćby
odrobiny brudu, potęgującego pojawiające się miejscami w muzyce pierdolnięcie.
No ale żeby było co potęgować, to trzeba faktycznie mieć ku temu podstawę, a
nie jedynie jej zalążki. Kompozycje Shodan, po nawet obiecującym, bo noszącym
znamiona inspiracji płynących z Ulcerate „Tamed In Unison”, są bardzo mocno
nijakie. Poza dość słabawymi akordami w stylu death metalu z okolic roku
dwutysięcznego, czyli chwili najgłębszego kryzysu gatunku i jego maksymalnej
„komputeryzacji”, znajdziemy tu trochę inspiracji melodeathem, melothrashem czy
nawet patentami podchodzącymi pod core’a. Nie moje to danie, przyznam szczerze,
ale niejednokrotnie propozycje teoretycznie odbiegające od mojego gustu
potrafiły mną konkretnie pozamiatać. W przypadku Shodan nie ma o tym mowy. Z
bardzo banalnego powodu. Wszystko na tym albumie jest kurewsko nijakie. Nie
powiem, że monotonne, bo panowie starają się urozmaicać swoje numery. Szybsze
strzały przeplatają się z „przytulańcami”, blasty równoważone są mocnym
hamowaniem… Rzecz w tym, że wszystko tu wydaje mi się totalnie obliczone, nie
przejawiające ani odrobiny spontanu czy autentyczności. Ostatecznym dowodem
potwierdzającym taki mój osobisty tok myślenia jest numer zaśpiewany po naszemu, czyli „Światłość
Wiekuista”. Jest to ostatnio zabieg dość modny i często właśnie taki krajowy
numer zamiata najmocniej na płycie. W przypadku Shodan jest on jednak równie średni
jak cała reszta. Niestety, co było łatwe do przewidzenia, „None Shall Prevail”
dość szybko nudzi swoją sztampowością i niespecjalnie zachęca do ponownego odsłuchu.
Zespół mógłby startować, zapewne z powodzeniem, w konkursie na najbardziej
nijaki twór deathmetalowy ostatnich dziesięciu lat. Gdyby te nagrania były ich
debiutanckimi, to może jeszcze doszukiwałbym się jakichś pozytywów, czy
światełka w tunelu. Ale jeśli od dziesięciu lat, bo jakoś tyle panowie
działają, nie pykło, to już nie pyknie. Puszczam zatem w niepamięć, bo szkoda
czasu.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz