piątek, 5 maja 2023

Recenzja Aodon „Portraits”

 

Aodon

„Portraits”

Willowtip Rec. 2023

Aodon ze swoim „11069” był dla mnie jednym z większych objawień francuskiej sceny blackmetalowej ostatnich lat. Zatem poprzeczka dla albumu numer trzy ustawiona była w ich przypadku na naprawdę wysokim poziomie. Może nie oczekiwałem, że zespół nagra jeszcze lepszy materiał, ale przynajmniej utrzyma formę sprzed trzech lat. Apetyt dodatkowo spotęgowała bardzo intrygująca okładka „Portretów”, choć wiadomo, że szata graficzna to jedynie dodatek do dania głównego. Na nim Aodon prezentuje zawarty w dziewięciu rozdziałach koncept dotyczący historii postaci, zarówno fikcyjnych jak i prawdziwych, oraz powodów ich upadku. Natomiast sama warstwa muzyczna to w prostej linii kontynuacja styku wykształconego przez Francuzów na poprzednim albumie. Panowie malują swoimi dźwiękami emocje, i czynią to w sposób niezwykle kolorowy. Można odnieść wrażenie, że obrazy same płyną przed naszymi zamkniętymi oczami. Przemoc tańczy na nich ze smutkiem, nostalgię czule obejmuje zdrada a chciwość lubieżnie całuje się z nienawiścią. „Portraits” to krążek, przynajmniej we wczesnym stadium poznawania, bardzo nieprzewidywalny. Erupcje blastów zaskakują równie mocno co wyrywające się z tła hipnotyczne tremolo, mogące chwilami kojarzyć się z naszą rodzimą Mgłą, albo niespodziewane przejścia we fragmenty nastrojowe i kojące. Jednak nie ma tutaj, jak to się często zdarza, elementu przypadkowości. Kompozycje Aodon są dokładnie przemyślane by zaskakiwać i wprowadzać w osłupienie tak głębokie, że można zapomnieć oddychać. Co więcej, mimo wspomnianych chwil ciszy przed burzą, ten album ma niesamowitą moc. Potęgują ją wściekłe wokale, wykrzykiwane w języku narodowym twórców, co też dodaje całości charakterystycznego posmaku. Ponadto masywne, bardzo selektywne, a jednocześnie stojące z dala od komputera, brzmienie dopełnia w tym przypadku aktu pięknego zniszczenia. Nie wspomniałem jeszcze o jednej rzeczy. Im dłużej słucham „Portraits”, tym więcej znajduję na tej płycie smaczków, które swojego portretu nie chcą odsłaniać od razu, lecz skrywają go dla cierpliwych, i coraz bardziej uzależniam się od płynących z tych utworów melodii. Nie wiem jak wysoko zawiesić chłopakom poprzeczkę następnym razem, bo pomalutku kończą mi się słupki. Fenomenalny album, jeden ze zdecydowanych kandydatów do czołówki roku w moim prywatnym rankingu.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz