INTO DARKNESS
„Cassini-Huygens”
(Ep)
Unholy
Domain Records 2023
Pamiętam
me pierwsze spotkanie z twórczością włoskiego Into Darkness, a było to przy
okazji ich demo zatytułowanego „Into Darkness”, które to na srebrny dysk
wtłoczyła polska stajnia Hellthraser Productions. Zacny zaprawdę był to
materiał i, mimo że od jego wydania na cd upłynęła właśnie dekada, to miażdży i
poniewiera mnie on do teraz niezmiennie, kiedy tylko do niego wracam.
Zrozumiałym zatem jest fakt, że gdy tylko ujrzałem najnowszą, datowaną na
marzec Anno Bastardi 2023 produkcję włoskiego ansamblu, musiałem się w nią
zagłębić, spenetrować ją dogłębnie i
podzielić się z Wami, moi drodzy czytelnicy Apocalyptic Rites swoimi
spostrzeżeniami i odczuciami odnośnie do rzeczonego materiału. A zatem przejdźmy
do rzeczy. Na najnowszej produkcji Włochów środek ciężkości został przesunięty
w stronę ciężkiego, miażdżącego w pizdu Metalu Śmierci, aczkolwiek niszczące, w
chuj przytłaczające, Doom Metalowe elementy cały czas słyszalne są w ich
muzyce. Into Darkness nadal kontynuuje eksplorację mrocznej, zabójczej
przestrzeni kosmicznej, co widoczne jest nawet w tytule najnowszego materiału
Włochów, który jest niczym innym, jak nazwą wystrzelonej w 1997 roku sondy wraz
z lądownikiem (nazwano je na cześć Holendra i Włocha, których to pionierskie
prace doprowadziły w ostatecznym rozrachunku do powstania owego urządzenia),
służącej do badania zewnętrznej przestrzeni wokół Saturna, jak i jego
księżyców. Wracając zaś do muzyki, którą tu słyszymy, to jest ona utrzymana w
śmiertelnych klimatach starej szkoły gatunku z delikatnym jeno dotknięciem
nieco bardziej współczesnych faktur dźwiękowych (konkretnie mam tu na myśli
szczyptę elektroniki, jaką tu okazjonalnie napotkamy). Tak więc beczki, do
spółki z tłustym, zwinnym basem, miażdżą konkretnie, zagęszczone, mielące
ciężko, pieniące się masywnie riffy przytłaczają zawodowo, a rasowe,
zainfekowane wściekłością, gardłowe growle, niskie, grobowe pomruki, jak i
drgające, rozgorączkowane, niepokojące solówki dopełniają ów niszczący fachowo
materiał. Unoszą się nad tymi dźwiękami wibracje znane choćby z twórczości
Asphyx i Pentacle, choć niewątpliwie czuć tu także ducha Mythic, czy też
Derkéta. Nie jest to oczywiście materiał, który mógłby w jakikolwiek sposób
wywrócić scenę, mnie jednak podoba się ten nacechowany klasyką Death/Doom
Metalu krążek. Mam tylko nadzieję, że tym razem kwartet z Lombardii nieco
dłużej zagości na scenie (dotąd bowiem pojawiał się on i znikał niczym
Afroamerykanin na przejściu dla pieszych) i że wreszcie Into Darkness dorobi
się swego pierwszego, pełnego albumu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz