środa, 10 maja 2023

Recenzja INTO DARKNESS „Cassini-Huygens”

 

INTO DARKNESS

„Cassini-Huygens” (Ep)

Unholy Domain Records 2023

Pamiętam me pierwsze spotkanie z twórczością włoskiego Into Darkness, a było to przy okazji ich demo zatytułowanego „Into Darkness”, które to na srebrny dysk wtłoczyła polska stajnia Hellthraser Productions. Zacny zaprawdę był to materiał i, mimo że od jego wydania na cd upłynęła właśnie dekada, to miażdży i poniewiera mnie on do teraz niezmiennie, kiedy tylko do niego wracam. Zrozumiałym zatem jest fakt, że gdy tylko ujrzałem najnowszą, datowaną na marzec Anno Bastardi 2023 produkcję włoskiego ansamblu, musiałem się w nią zagłębić, spenetrować ją dogłębnie  i podzielić się z Wami, moi drodzy czytelnicy Apocalyptic Rites swoimi spostrzeżeniami i odczuciami odnośnie do rzeczonego materiału. A zatem przejdźmy do rzeczy. Na najnowszej produkcji Włochów środek ciężkości został przesunięty w stronę ciężkiego, miażdżącego w pizdu Metalu Śmierci, aczkolwiek niszczące, w chuj przytłaczające, Doom Metalowe elementy cały czas słyszalne są w ich muzyce. Into Darkness nadal kontynuuje eksplorację mrocznej, zabójczej przestrzeni kosmicznej, co widoczne jest nawet w tytule najnowszego materiału Włochów, który jest niczym innym, jak nazwą wystrzelonej w 1997 roku sondy wraz z lądownikiem (nazwano je na cześć Holendra i Włocha, których to pionierskie prace doprowadziły w ostatecznym rozrachunku do powstania owego urządzenia), służącej do badania zewnętrznej przestrzeni wokół Saturna, jak i jego księżyców. Wracając zaś do muzyki, którą tu słyszymy, to jest ona utrzymana w śmiertelnych klimatach starej szkoły gatunku z delikatnym jeno dotknięciem nieco bardziej współczesnych faktur dźwiękowych (konkretnie mam tu na myśli szczyptę elektroniki, jaką tu okazjonalnie napotkamy). Tak więc beczki, do spółki z tłustym, zwinnym basem, miażdżą konkretnie, zagęszczone, mielące ciężko, pieniące się masywnie riffy przytłaczają zawodowo, a rasowe, zainfekowane wściekłością, gardłowe growle, niskie, grobowe pomruki, jak i drgające, rozgorączkowane, niepokojące solówki dopełniają ów niszczący fachowo materiał. Unoszą się nad tymi dźwiękami wibracje znane choćby z twórczości Asphyx i Pentacle, choć niewątpliwie czuć tu także ducha Mythic, czy też Derkéta. Nie jest to oczywiście materiał, który mógłby w jakikolwiek sposób wywrócić scenę, mnie jednak podoba się ten nacechowany klasyką Death/Doom Metalu krążek. Mam tylko nadzieję, że tym razem kwartet z Lombardii nieco dłużej zagości na scenie (dotąd bowiem pojawiał się on i znikał niczym Afroamerykanin na przejściu dla pieszych) i że wreszcie Into Darkness dorobi się swego pierwszego, pełnego albumu.

 

Hatzamoth

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz