Infernal
Curse
„Revelations Beyond
Insanity”
Iron Bonehead 2023
No, nareszcie chłopaki trafili tam gdzie ich
miejsce. Dwa poprzednie pełniaki zespołu wydane zostały nakładem wytwórni z
raczej ograniczonymi możliwościami. Z kolei już sama naklejka Iron Bonehead
powoduje u niektórych niekontrolowany ślinotok, więc jest szansa, że
„Revelations Beyond Insanity” usłyszy więcej osób, albo przynajmniej album
trafi w ściśle określony target. No ale do brzegu… Całą dotychczasowa twórczość
Infernal Curse skwitować można krótkim stwierdzeniem : to jest metal, a nie
pedaliada. I to pod każdym względem. Panowie, cokolwiek by nie robili, tkwią
głęboko w starej szkole poczerniałego death metalu. W ich kompozycjach ciężko
szukać melodyjek do ponucenia pod prysznicem. Sześć zamieszczonych na płycie
utworów to plugastwo i prymitywizm, dość mocno zajeżdżające napalmem o poranku.
Przez większość czasu wystawieni jesteśmy na bezlitosne kanonady i biczowanie
prostymi jak konstrukcja cepa riffami. Jedynie chwilami panowie nieco
zwalniają, ale tylko po to, by zatankować zwoją machinę wojenną i ponownie
ruszyć w bitewny szał. Brak tu wielkich finezji czy sztucznego urozmaicania i
wrzucania czegoś na siłę. Ot, kilka chwytów, na mocno zabrudzonych gitarach,
podkręcanie tempa przez bardzo garażową perkusję, pulsujący gdzieś tam w tle
bluźnierczy Basi wokale. Te są tutaj kwintesencją gatunku. Lekko stłumione z
nałożoną kapką pogłosu, dochodzące ze wszystkich stron i rzygające w dość
jednolitym tonie. Bez żadnych ceregieli Argentyńczycy spuszczają nam prawdziwy
południowoamerykański wpierdol. Dokładnie taki, jakiego maniacy tamtejszej
sceny oczekują. A to, że dziś więcej demówek brzmi czytelniej (kurwa, chciałem
przez chwilę napisać „lepiej”, ale to słowo absolutnie tu nie pasuje), albo że
są zespoły, które w jednym numerze serwują więcej akordów niż Infernal Curse na
całej płycie, to kogo to do chuja obchodzi? Mnie bynajmniej. Uwielbiam jak mnie
ktoś tak bezczelnie przeczołga i splunie w ryj gęstą charą. Z takim metalem
rozpoczynałem życiową przygodę i takiej muzie pozostaje wierny. Kto czuje
podobnie, temu „Revelations Beyond Insanity” wejdzie bez popitki. Bardziej
delikatni mogą do tego krążka nawet nie podchodzić.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz