Defiled
„The
Highest Level”
Season Of Mist 2023
Świętując
trzydzieści lat istnienia, z szóstym albumem powraca tokijski Defiled. Nikogo
pewnie nie zaskoczę, pisząc, że nic specjalnie u nich się nie zmieniło. Po raz
kolejny dostajemy kilkanaście krótkich, ale treściwych numerów, które w
tradycyjny sposób pragną skopać dupy swym wielbicielom. Może z tym być trochę
ciężko, bo muzyka Japończyków straciła trochę na sile. Zresztą można było to
zauważyć już na poprzedniej płycie, gdzie jak na „The Highest Level” brzmienie
nie było już tak gęste, a kawałki nie łamały kości jak kiedyś. Pomimo to w
twórczości tego kwartetu cały czas słychać pasje i przywiązanie do korzeni.
Samurajowie niezmiennie katują na pierwszy rzut ucha chaotyczną grą. Ten sposób
komponowania nie uległ żadnym przeobrażeniom. Każdy z utworów niesie ze sobą
mieszankę mniej lub bardziej połamanych riffów, które płyną w różnych tempach.
Jest tu dość eklektycznie. W ten swoisty death metal panowie z Kraju Kwitnącej
Wiśni wplatają rozwiązania znane z wielu gatunków. Trochę thrashu, hardcore’a,
grindu, a także technicznego metalu śmierci. Wszystko to zebrane do kupy i
oparte na właściwym fundamencie daje kawał całkiem pokręconego rzępolenia.
Mogłoby się wydawać, że nic w tym bałaganie momentami do siebie nie pasuje.
Każdy z instrumentów gra swoje nie zwracając uwagi na pozostałe. Chwilami
dochodzi między nimi do osobliwego dialogu. Przekomarzają się wzajemnie,
tworząc tym samym rodzaj improwizacji niczym w jazzie i tak właśnie jawi mi się
muzykowanie Defiled. Jest ono niczym unikalna wariacja, pełna brutalnej energii
i zwierzęcej agresji. Z pewnością zęby i pazury tej bestii już nie są takie
ostre jak niegdyś, lecz ranić cały czas potrafią. Intensywna rzecz, pozbawiona
niepotrzebnych wypełniaczy, wypluwająca czyste, aczkolwiek nieco skomplikowane
akordy, które nie każdy zapewne da radę ujarzmić.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz