poniedziałek, 15 maja 2023

Recenzja Defiled „The Highest Level”

 

Defiled

„The Highest Level”

Season Of Mist 2023

Świętując trzydzieści lat istnienia, z szóstym albumem powraca tokijski Defiled. Nikogo pewnie nie zaskoczę, pisząc, że nic specjalnie u nich się nie zmieniło. Po raz kolejny dostajemy kilkanaście krótkich, ale treściwych numerów, które w tradycyjny sposób pragną skopać dupy swym wielbicielom. Może z tym być trochę ciężko, bo muzyka Japończyków straciła trochę na sile. Zresztą można było to zauważyć już na poprzedniej płycie, gdzie jak na „The Highest Level” brzmienie nie było już tak gęste, a kawałki nie łamały kości jak kiedyś. Pomimo to w twórczości tego kwartetu cały czas słychać pasje i przywiązanie do korzeni. Samurajowie niezmiennie katują na pierwszy rzut ucha chaotyczną grą. Ten sposób komponowania nie uległ żadnym przeobrażeniom. Każdy z utworów niesie ze sobą mieszankę mniej lub bardziej połamanych riffów, które płyną w różnych tempach. Jest tu dość eklektycznie. W ten swoisty death metal panowie z Kraju Kwitnącej Wiśni wplatają rozwiązania znane z wielu gatunków. Trochę thrashu, hardcore’a, grindu, a także technicznego metalu śmierci. Wszystko to zebrane do kupy i oparte na właściwym fundamencie daje kawał całkiem pokręconego rzępolenia. Mogłoby się wydawać, że nic w tym bałaganie momentami do siebie nie pasuje. Każdy z instrumentów gra swoje nie zwracając uwagi na pozostałe. Chwilami dochodzi między nimi do osobliwego dialogu. Przekomarzają się wzajemnie, tworząc tym samym rodzaj improwizacji niczym w jazzie i tak właśnie jawi mi się muzykowanie Defiled. Jest ono niczym unikalna wariacja, pełna brutalnej energii i zwierzęcej agresji. Z pewnością zęby i pazury tej bestii już nie są takie ostre jak niegdyś, lecz ranić cały czas potrafią. Intensywna rzecz, pozbawiona niepotrzebnych wypełniaczy, wypluwająca czyste, aczkolwiek nieco skomplikowane akordy, które nie każdy zapewne da radę ujarzmić.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz