wtorek, 23 maja 2023

Recenzja King Howl „Homecoming”

 

King Howl

„Homecoming”

Electric Valley Records 2023

To moje pierwsze spotkanie z tą włoską grupą, która powstała na Sardynii dobrą dekadę temu. Znając kraj jej pochodzenia jak i wytwórnię, wydającą ich trzeci album, spodziewałem się tylko jednego, a mianowicie klasycznego grania, nawiązującego do lat siedemdziesiątych. Tak też jest w istocie, gdyż to co reprezentuje muzyka chłopaków z Caligari, to ciężki blues z domieszką stoner rocka, w którym wpływy psychodelii tamtego okresu jak również proto-punka są także wyczuwalne. „Homecoming” to jedenaście numerów, przenoszących nas w owe nieco szalone czasy i będących mieszanką wynikającą z połączenia wyżej wymienionych gatunków właśnie. Jednak nie znajdziemy tutaj przysadzistych i narkotycznych bujanek, do których przyzwyczaiły nas inne kapele spod znaku stonera. Jest to raczej modelowy rock, pasujący swym wydźwiękiem do muzyki drogi. Zresztą o tym właśnie jest ta płyta. W warstwie tekstowej opowiada o mężczyźnie, który ucieka z wiejskiego domu, aby udać się w podróż, pozwalającą mu poznać świat jak i samego siebie. Historii towarzyszą harmonijne tekstury pełne zagrywek znanych z fuzz rocka czy country bluesa, ale ostatecznie skierowanych w stronę konwencjonalnego grania siódmego dziesięciolecia poprzedniego wieku. W poszczególnych utworach można doszukać się wielu podobieństw do różnych bandów. W lżejszych chwilach słychać Rolling Stones, w poważniejszych The Doors, a w mroczniejszych momentach nawet coś z Danzig się wkradnie. Całość odpowiednio wyprodukowana, ponieważ żeby utrzymać klimat tej muzyki zadbano o organiczne brzmienie analogowe, nagrywając ten materiał przy użyciu sprzętu vintage. Jeśli macie ochotę na małą odskocznię od metalu to polecam zaś fani Canned Head, Kyuss, Clutch czy Queens Of The Stone Age powinni być strasznie zadowoleni.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz