środa, 17 maja 2023

Recenzja Ekrom „Uten Nadigst Formildelse”

 

Ekrom

„Uten Nadigst Formildelse”

Edged Circle 2023

Nazwa Ekrom pewnie niewielu z wam cokolwiek mówi. Nic w tym dziwnego, gdyż poza zeszłoroczną EP-ką zespół ten nic więcej nie zarejestrował. Nie jest to jednak kolejny młodzieńczy wykwit, gdyż w skład tego hordu wchodzą doświadczeni na scenie muzycy, udzielający się uprzednio choćby w Covenant czy Nocturnal Breed. W tym przypadku postanowili połączyć swoje siły i w duecie zarejestrować czterdzieści minut klasycznego black metalu z okresu drugiej fali. Niby nic wielkiego, ale jak zacząłem słuchać „Uten Nadigst Formildelse”, to po trzech okrążeniach nie mogłem się oderwać. Powiem może wprost. Wyobraźcie sobie mieszankę wczesnego Emperor / Enslaved / Satyricon z lekką domieszką Dissection, a będzie cie w domu. To oczywiście jedynie drobne drogowskazy, gdyż panowie bynajmniej nie kalkują dosłownie tego, co nagrane zostało lata temu, lecz w sposób naturalny odtwarzają panujący wówczas nordycki klimat. Znajdziemy na tej płycie sporo zimnego riffowania, malującego obraz skutych lodem fiordów z przewijającą się dookoła charakterystyczną, choć na pewno nie przesłodzoną melodią. Można wręcz powiedzieć, że do wplatających się w głowę harmonii trzeba się nieco przebić, gdyż nie czarują one od pierwszego wejścia. Kompozycje Ekrom nie są też jednostajne czy monotematyczne. Obok szybkich strzałów pojawiają się momenty bardzo stonowane, aczkolwiek nie mniej drapieżne i tak samo chłodne. Gdzieniegdzie przewinie się też fragment akustyczny, będący chwilą na złapanie oddechu. Wspomniane zimno bardzo udanie podkreślane jest przez delikatne partie klawiszowe, pojawiające się tylko po to, by dodać tym dźwiękom odrobiny mistycyzmu. W tym temacie „Uten Nadigst Formildelse” przypominać może dość wyraźnie “In the Nightside Eclipse”, wiadomo kogo. Wokalnie wszystko jest raczej zgodnie ze starym przepisem, bez zbyt wielu dodatków czy innych udziwnień. Klasyczny blackmetalowy wrzask idealnie się w tę muzykę wkomponowuje i naprawdę niczego więcej mi w tym wymiarze do szczęścia nie trzeba. Może nieco bardziej można było popracować nad Miksami, bo gitary chwilami zdają mi się zbyt wycofane, ale jest to drobny szczegół, który absolutnie nie zakłóca odbioru całości. Czuć w tych nagraniach starego norweskiego ducha, czuć pasję i autentyczność. Stąd też „Uten Nadigst Formildelse” to pozycja, którą mogę zdecydowanie polecić. Jestem przekonany, że wielu maniaków starej szkoły się w tym krążku zakocha.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz