piątek, 15 lipca 2022

Recenzja Ataraxy „The Last Mirror”

 Ataraxy

„The Last Mirror”

Me Saco Un Ojo / Dark Descent 2022

Z jeszcze bardziej dopracowanym brzmieniem i dojrzalszymi pomysłami, wracają hiszpańscy death metalowcy. Ten niezwykły kwartet po raz trzeci częstuje swoich odbiorców swoją wizją posępnego grania. Tak jak na poprzednich płytach, w ich muzyce, słychać wyraźne wpływy metalu śmierci z początku lat dziewięćdziesiątych. Był to niezwykle ważny czas dla tego gatunku, który traktowano we właściwy sposób, a jego intencje kierowały się tylko w jednym kierunku, bo tam, gdzie kostucha niepodzielnie rządzi. Później się to zmieniło, ale nie ma co narzekać, ponieważ wiele gatunków podzieliło ten sam los. Na szczęście ostało się kilku przedstawicieli, którzy kontynuowali ten ponury pochód, nie zważając na tak zwany rozwój. „The Last Mirror”, to kolejna odsłona posępnego death metalu, obficie okraszonego doomowymi elementami. Dzięki tej produkcji przez prawie 42 minuty możemy raczyć się dźwiękami, które zabierają nas do krainy, gdzie wszelkiego życia i nadziei, próżno szukać, a swąd stworzeń z mitologii Lovecraft’a jest nader wyraźny. Odpowiednio nastrojone instrumenty generują riffy przeważnie w średnim tempie, ustawicznie gniotąc i mieląc naszą jaźń. Zwolnienia, których tutaj nie brakuje, potęgują grobowy klimat. Wszystko wspomagają umiejętnie użyte klawisze, wzmacniając niesamowitą i wyzutą z ludzkich uczuć atmosferę. Całość została doprawiona iście przezajebistymi wokalami, przywołującymi skojarzenia z głosem samego Martin’a van Drunen’a. Wzmagają one uczucie bezsilności i smutku. W ogóle najnowsza płyta Hiszpanów naszpikowana jest niezwykle bogatym ładunkiem emocjonalnym, co dostarcza słuchaczowi dodatkowych wrażeń i pozwala niemalże utożsamić się z wydźwiękiem poszczególnych utworów. Szósty numer, to chyba apogeum uniesienia. Słuchając tego albumu nie da się nie wspomnieć o pewnych podobieństwach twórczości Ataraxy do niektórych zespołów, bowiem akordy jak i brzmienie wytwarzane przez panów z Półwyspu Iberyjskiego, oparte są na tych, które znane są ze wspomnianych już wyżej lat. Kreowane tutaj nuty powodują, że przypominają się takie kapele jak Asphyx, Abhorrence, Convulse czy też jakże nieodżałowanego, bo skończyli tylko na demosie, Obscene. Te nazwy można by mnożyć, gdyż tamten okres obfitował właśnie w takie granie niestety dzisiaj chyba zbyt wymagające dla obecnego słuchacza. Mocna pozycja, dostarczająca wielu wrażeń. Musicie sprawdzić. Koło tego materiału nie można przejść obojętnie.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz