INFERIA
„Grind
Cumpaign”
Great
Dane Records 2022
Po
czterech latach od swego ostatniego wydawnictwa (Ep’ka „Dickstroyer), a po
ośmiu od pełnego albumu („Fistament”) powraca na scenę fińska Inferia i jest to
jeden z tych powrotów, który bardzo mnie uradował i nie zamierzam się z tym
kryć. Ten powstały w 1989 roku zespół, mimo że zdecydowanie niedoceniany, od
zawsze bowiem należał w mym prywatnym rankingu do ścisłej, światowej czołówki,
jeżeli chodzi o scenę Grindcore/Death Metal. I bez specjalnego pierdolenia
powiem Wam, że fińczycy powrócili z płytą, która kurwa po prostu niszczy.
„Grind Cumpaign”, to 32 minuty soczystego, umocowanego głęboko w klasyce
gatunku Grindcore’a doprawionego na ostro miażdżącymi, brutalnymi w chuj elementami
Metalu Śmierci. Okrutnie poniewiera ten krążek i w każdej sekundzie
spustoszenie sieje takie, że proszę nie pytać. Muzyka na nim zawarta jest przy
tym niesamowicie nośna i energetyczna, co jeszcze bardziej podkręca siłę rażenia
tych dźwięków. Nie wnikając specjalnie w szczegóły, na albumie tym beczki bezceremonialnie
zasypują słuchacza seriami gwałtownych blastów, bas wyrywa trzewia, grube,
agresywne riffy gniotą potwornie, a perwersyjne, niskie growle ryją przecudnie.
Już widzę skwaszone miny co niektórych, przypominające wygląd pyszczka
srającego w donicę kota. Napierdol bez sensu, rzeźnia i wymioty powiedzą. I
niewątpliwie będą mieli rację. Tyle że ten rzeźnicki napierdol jest zaskakująco
zróżnicowany i chwytliwy, a ci, którzy odważą się w nim zanurzyć, odnajdą w
tych kompozycjach sporo różnorakich smaczków, niuansów i ciekawych rozwiązań
(nie spodziewajcie się jednak żadnego, instrumentalnego onanizmu). Nie
zdradzając wszystkiego, aby nie psuć Wam zabawy, nadmienię tylko, że wokół
tradycyjnego, Grind’owego rdzenia znanego choćby z wczesnych produkcji Napalm
Death, Carcass, Unseen Terror, Repulsion, czy Terrorizer wykorzystując
umiejętnie elementy Brutal Death Metalu, brudne, ohydne, punkowe faktury i
kropelkę rdzennego Hardcore’a zespół zbudował potężny i niesamowicie zwarty
monolit, który w swej kategorii wagowej zmiótł wg mnie ze sceny praktycznie 99%
konkurencji. Nie żartuję, ta płytka naprawdę rozpierdala, a do tego brzmi
wybornie. Wiem, że jeszcze sporo czasu zostało do końca Anno Bastardi 2022, ale
będąc zdrowym na umyśle i wątrobie twierdzę, że „Grind Cumpaign” to bardzo
silny pretendent do Grind/Death Metalowego albumu roku. Wyśmienite mielenie.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz