czwartek, 7 lipca 2022

Recenzja INFERIA „Grind Cumpaign”

 

INFERIA

„Grind Cumpaign”

Great Dane Records 2022

 


Po czterech latach od swego ostatniego wydawnictwa (Ep’ka „Dickstroyer), a po ośmiu od pełnego albumu („Fistament”) powraca na scenę fińska Inferia i jest to jeden z tych powrotów, który bardzo mnie uradował i nie zamierzam się z tym kryć. Ten powstały w 1989 roku zespół, mimo że zdecydowanie niedoceniany, od zawsze bowiem należał w mym prywatnym rankingu do ścisłej, światowej czołówki, jeżeli chodzi o scenę Grindcore/Death Metal. I bez specjalnego pierdolenia powiem Wam, że fińczycy powrócili z płytą, która kurwa po prostu niszczy. „Grind Cumpaign”, to 32 minuty soczystego, umocowanego głęboko w klasyce gatunku Grindcore’a doprawionego na ostro miażdżącymi, brutalnymi w chuj elementami Metalu Śmierci. Okrutnie poniewiera ten krążek i w każdej sekundzie spustoszenie sieje takie, że proszę nie pytać. Muzyka na nim zawarta jest przy tym niesamowicie nośna i energetyczna, co jeszcze bardziej podkręca siłę rażenia tych dźwięków. Nie wnikając specjalnie w szczegóły, na albumie tym beczki bezceremonialnie zasypują słuchacza seriami gwałtownych blastów, bas wyrywa trzewia, grube, agresywne riffy gniotą potwornie, a perwersyjne, niskie growle ryją przecudnie. Już widzę skwaszone miny co niektórych, przypominające wygląd pyszczka srającego w donicę kota. Napierdol bez sensu, rzeźnia i wymioty powiedzą. I niewątpliwie będą mieli rację. Tyle że ten rzeźnicki napierdol jest zaskakująco zróżnicowany i chwytliwy, a ci, którzy odważą się w nim zanurzyć, odnajdą w tych kompozycjach sporo różnorakich smaczków, niuansów i ciekawych rozwiązań (nie spodziewajcie się jednak żadnego, instrumentalnego onanizmu). Nie zdradzając wszystkiego, aby nie psuć Wam zabawy, nadmienię tylko, że wokół tradycyjnego, Grind’owego rdzenia znanego choćby z wczesnych produkcji Napalm Death, Carcass, Unseen Terror, Repulsion, czy Terrorizer wykorzystując umiejętnie elementy Brutal Death Metalu, brudne, ohydne, punkowe faktury i kropelkę rdzennego Hardcore’a zespół zbudował potężny i niesamowicie zwarty monolit, który w swej kategorii wagowej zmiótł wg mnie ze sceny praktycznie 99% konkurencji. Nie żartuję, ta płytka naprawdę rozpierdala, a do tego brzmi wybornie. Wiem, że jeszcze sporo czasu zostało do końca Anno Bastardi 2022, ale będąc zdrowym na umyśle i wątrobie twierdzę, że „Grind Cumpaign” to bardzo silny pretendent do Grind/Death Metalowego albumu roku. Wyśmienite mielenie.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz