piątek, 22 lipca 2022

Recenzja Lament In Winter’s Night „At The Gates Of The Eternal Storm”

 Lament In Winter’s Night

„At The Gates Of The Eternal Storm”

Hells Headbangers 2022


No i kolejny raz przychodzi mi się boksować z kangurem. Za wyżej wymieniony z nazwy projekt wyspowiadać się będzie musiał niejaki The Seer, odpowiedzialny między innymi za recenzowany wcześniej Solipsism, czyli na tapecie znowu Australijski raw black metal, który za chuj tej nacji nie wychodzi. „At The Gates Of The Eternal Shadow” pierwotnie nagrany został w 2020 roku, a obecnie jest wznawiany na winylu i stąd to zamieszanie. Nie wiem, czy warto inwestować w tym przypadku w placek, ale to nie moja sprawa, a tym bardziej pieniądze.  Produkcja ta zawiera sześć długich, oprócz ostatniego, kawałków, gdzie każdy trwa około ośmiu minut. Ciężkie to przeżycie słuchanie tego albumu mówię Wam. Podobnie jak w przypadku Solipsism mamy tutaj do czynienia z surowym bleczurem przy produkcji, której zapomniano o basie i w niektórych momentach o beczkach, ale co tam. Riffy są i zapierdalają w średnim tempie kreśląc fajoskie melodyjki, które zapewne smutne i posępne mają być. Może i trochę to wszystko jest markotne i depresyjne, lecz chyba tylko dla słuchacza, który próbując się zmierzyć z tym materiałem nie tylko w cierpliwość uzbroić się musi, ale też w kilka paczek chusteczek, tak stoi przynajmniej w moim przypadku, bowiem zamiłowanie The Seer’a do łzawych akordów jest tak przemożne, że na ich dźwięk moje hemoroidy ronią krwawe łzy, bo oczy wypaliła już na wstępie sól żalu. Tworząc ten gatunek muzyki trzeba naprawdę bardzo uważać, gdyż granica między śmiesznością, a powagą jest bliska. Niestety nasz Australijczyk postanowił ją przekroczyć tylko skierował się w złą stronę. Nalegam jednak na zapoznanie się, ponieważ mogę się mylić.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz