Wolfbrigade
"Anti-Tank Dogs"
Armageddon Label / Agipunk 2022
Adaś Miałczyński w "Dniu Świra" liczył do siedmiu, to ja sobie policzyłem do trzech i po War Ripper oraz The Louse dziś zaglądam ponownie do punkowego ogródka. Tym razem do weteranów sceny punk / crust, czyli Wolfbrigade. Zespół to z faktycznie zacną historią, tułający się po scenie od roku dziewięćdziesiątego szóstego, wówczas jeszcze pod nazwą Wolfpack. Panowie dorobili się łącznie dziewięć dużych albumów i sporo drobnicy, a "Anti-Tank Dogs" to ich najnowsza EP-ka, zawierająca trzy nowe kompozycje. Kto zespół zna, ten wie, że chłopaki się w tańcu nie pierdolą. Utwór tytułowy oraz kolejny, "Brainruler", to zagrane na pełnej d-beatowej kurwie punkowo-crustowe killery, które momentalnie łapią za szmaty, przerzucają przez ramię niczym mistrz Nastula, i przygniatając do gleby pozbawiają oddechu. Nie ma tu zbytniej finezji, jest jednostajny, bardzo skoczny rytm, chodzące prosto, mocno przybrudzone gitary i wystukiwany motorycznie takt. Do tego chrumkający bas i wokal zapijaczonego menela spod monopolowego, pytającego o dwa zeta. Przepis prosty jak na kogel-mogel, a jednak tak totalnie poniewierający, że aż chce się poszaleć, bez różnicy, czy po pokoju czy pod sceną. Bo tak, tego typu granie idealnie nadaje się do przedniej zabawy pod barierkami. Ostatni kawałek nieco wyrywa się powyższemu schematowi. Oparty jest na riffie jak żywcem wyjętym z Motorheadowego "Orgasmatron", czyli znacznie wolniejszy niż dwa wcześniejsze. Dodatkowo oczywiście panowie wrzucili weń kilka własnych akordów i poprzedzili krótkim introsem, i voila. EP-ka gotowa. Bez zbytniego rozpisywania się, bo jaki koń jest każdy widzi, a w tym przypadku może usłyszeć. "Anti-Tank Dogs" to krótki strzał w pysk i do domu... I można sobie tego liścia powtarzać ile razy się chce, a gwarantuję, że za każdym razem jednakowo się ze smakiem obliżecie. Zdecydowanie dobra rzecz.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz