piątek, 29 lipca 2022

Recenzja NEPHILIM GRINDER „Spiritual Torment”

 NEPHILIM GRINDER

„Spiritual Torment”

Unmatched Brutality Records 2021


Powstały w Houston, w Texasie w 2019 roku Nephilim Grinder, to kolaboracja i zarazem zderzenie wizji dwóch indywidualności, które w niejednym zespole zajmowały się bestialskim wywlekaniem wnętrzności i robieniem z nich krwistej potrawki. Panowie tworzyli bowiem bądź nadal tworzą takie brutalne wypierdy jak Lethality, Cranial Osteotomy, Scatology Secretion, Esophageal, Decortication, Desecrate the Faith, Stabbing, czy też Slit Your Gods. Widzicie zatem, że to nie przelewki, muzycy ci sroce z dupy nie wypadli, więc lekko nie będzie. No i kurwa nie jest, oj nie! Pierwszy długograj zespołu zatytułowany „Spiritual Torment” to nieco ponad  23 minuty intensywnego Brutal Death Metalu o wysokim stopniu technicznego zaawansowania. Rozpierdol jest tu zaiste potworny, a ponadprzeciętne, niemal wirtuozerskie umiejętności muzyków sprawiają, że materiał ten nie raz powoduje, że kopara słuchacza z głośnym trzaskiem ląduje na glebie. Odstawiające niewąskie wygibasy, połamane często niesamowicie, zagęszczone bębny poniewierają barbarzyńsko, niezależnie od tego, czy jadą na pełnej piździe, czy też gniotą potwornie w miażdżących zwolnieniach. Ciężki, tłusty, matematycznie niemal dokładny bas wyrywa trzewia i poniewiera bestialsko, a równie precyzyjne, rozrywające w chuj, porażające riffy, zapuszczające się delikatnie w rejony progresywnej śmierci uzupełniane okazjonalnie dopracowanymi, urywającymi łeb partiami solowymi i potężnymi, atonalnymi akordami sieją przecudnie okrutny, techniczny wykurw niszczący obiekty. Wokale oczywiście nie ustępują warstwie instrumentalnej tego krążka, więc obcujemy tu z perwersyjnymi, chorymi,  cuchnącymi rozkładem rzygowinami, które niczym skondensowany kwas przeżerają tkanki miękkie ludzkiego organizmu. Ten album to jednak nie tylko imponująca praca muzycznej maszynerii. Materiał ten emanuje także cudownie zdeprawowaną, opętańczo brutalną, patologiczną, hipnotyzującą  atmosferą, która sprawia, że człowiek ma ochotę zanurzyć swe ręce w świeżo utoczonej krwi i rozkoszować się smakiem ciepłych jeszcze, ludzkich podrobów. Brzmi ta chora rozpierducha rozkosznie, bowiem mimo całej swej niezaprzeczalnej brutalności i gęstości każdy z instrumentów rzeźbi wyraziście i nie trzeba zastanawiać się, co poszczególnymi partiami chcieli osiągnąć autorzy „Udręki Duchowej”. Iście miażdżąca produkcja, która maniaków technicznego, Brutal Death Metalowego szaleństwa sponiewiera niczym ogromny, upierdolony wnętrznościami wóz pancerny. Ciekawym, co będzie dalej, o ile ciąg dalszy w ogóle nastąpi? Tymczasem jednak wracam, aby rozkoszować się dźwiękami z pierwszej płytki Nephilim Grinder, gdyż to zdecydowanie zacne mielenie.


Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz