Rancid
Amputation
„Vile
Human Taste”
Morbid
Chapel 2022
Po wydanej w zeszłym roku demówce, zatytułowanej po
prostu „Demo I”, Rancid Amputation debiutuje właśnie w rodzimej Morbid Chapel
dwudziestominutową EP-ką. I taka ścieżka rozwoju mnie się podoba… Po dawnemu:
demo, może jakiś mini albo Splicie, dopiero potem pełen materiał. Równie
sentymentalne odczucia wywołuje u mnie sama muzyka zawarta na „Vile Human
Taste”, dlatego, iż silnie nawiązuje do czasów, kiedy to zdecydowana większość
docierających do mojej skrzynki pocztowej materiałów zza wielkiej wody
wywoływała w mojej głowie silne emocje. Odpowiedzialny w tym projekcie za
całokształt Michael Oak zabiera nas na wycieczkę w przeszłość. W zasadzie ten
materiał to przewodnik po Florydzie i okolicach w połowie lat
dziewięćdziesiątych. Wszystko, zaczynając od brzmienia, mięsistego i na wskroś
analogowego, kończąc na samych kompozycjach, to czysta deathmetalowa Ameryka.
Rancid Amputation obraca się głównie w średnich tempach, stawiając zdecydowanie
większy nacisk na konkretny, miażdżący riff niż niepotrzebne wyścigi czy
awangardowe kombinacje. Da się tu wyczuć ducha Obituary, Monstrosity czy
Banished, choć innych klasycznych nazw mógłbym w tym miejscu wymienić z
dziesięć. Nie jest to jednak istotne dopóty, dopóki kompozycje na rzeczonej
EP-ce doskonale bronią się same. A tak w rzeczy samej jest. Nie ma w nich
przynudzania, jest konkretny strzał w pysk rytmicznymi akordami, przy których
głowa co chwilę kiwa się sama. Nie jest to może muzyka do pośpiewania (pomruczenia?),
bo mimo dość wyraźnych Obituarowych partii gitar nie znajdziecie tu choćby
typowych dla wspomnianego zespołu refrenów. Całość za to bardzo mocno buja i
silnie zapada w pamięć. „Vile Human Taste” nie jest materiałem dla
wymagających, bo po trzech – czterech odsłuchach można go w zasadzie uznać za
osłuchany. Nie zawiera podwójnego dna, wszystko jest w nim proste i wyłożone od
razu na stół. Chyba właśnie stąd słucha się tych nagrań wybornie. Bo jeśli ktoś
pragnie starego, dobrego death metalu, to na cholerę mu wypicowane solówki,
eksperymentalne pasaże czy romanse z innymi gatunkami podocznymi. Mi ten matex
robi bardzo dobrze i za każdym kolejnym odsłuchem wchodzi gładko niczym stojący
kutas w rozjebany anus starej kurwy. Zatem bez filozofowania – jeśli jesteście
fanami śmierć metalu ze wspomnianego wcześniej zakątka świata, to łykniecie ten
EP-ek i będziecie czekać na następne materiały od Rancid Amputation równie
niecierpliwie jak ja.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz