sobota, 9 lipca 2022

Recenzja Rancid Amputation „Vile Human Taste”

 

Rancid Amputation

„Vile Human Taste”

Morbid Chapel 2022

Po wydanej w zeszłym roku demówce, zatytułowanej po prostu „Demo I”, Rancid Amputation debiutuje właśnie w rodzimej Morbid Chapel dwudziestominutową EP-ką. I taka ścieżka rozwoju mnie się podoba… Po dawnemu: demo, może jakiś mini albo Splicie, dopiero potem pełen materiał. Równie sentymentalne odczucia wywołuje u mnie sama muzyka zawarta na „Vile Human Taste”, dlatego, iż silnie nawiązuje do czasów, kiedy to zdecydowana większość docierających do mojej skrzynki pocztowej materiałów zza wielkiej wody wywoływała w mojej głowie silne emocje. Odpowiedzialny w tym projekcie za całokształt Michael Oak zabiera nas na wycieczkę w przeszłość. W zasadzie ten materiał to przewodnik po Florydzie i okolicach w połowie lat dziewięćdziesiątych. Wszystko, zaczynając od brzmienia, mięsistego i na wskroś analogowego, kończąc na samych kompozycjach, to czysta deathmetalowa Ameryka. Rancid Amputation obraca się głównie w średnich tempach, stawiając zdecydowanie większy nacisk na konkretny, miażdżący riff niż niepotrzebne wyścigi czy awangardowe kombinacje. Da się tu wyczuć ducha Obituary, Monstrosity czy Banished, choć innych klasycznych nazw mógłbym w tym miejscu wymienić z dziesięć. Nie jest to jednak istotne dopóty, dopóki kompozycje na rzeczonej EP-ce doskonale bronią się same. A tak w rzeczy samej jest. Nie ma w nich przynudzania, jest konkretny strzał w pysk rytmicznymi akordami, przy których głowa co chwilę kiwa się sama. Nie jest to może muzyka do pośpiewania (pomruczenia?), bo mimo dość wyraźnych Obituarowych partii gitar nie znajdziecie tu choćby typowych dla wspomnianego zespołu refrenów. Całość za to bardzo mocno buja i silnie zapada w pamięć. „Vile Human Taste” nie jest materiałem dla wymagających, bo po trzech – czterech odsłuchach można go w zasadzie uznać za osłuchany. Nie zawiera podwójnego dna, wszystko jest w nim proste i wyłożone od razu na stół. Chyba właśnie stąd słucha się tych nagrań wybornie. Bo jeśli ktoś pragnie starego, dobrego death metalu, to na cholerę mu wypicowane solówki, eksperymentalne pasaże czy romanse z innymi gatunkami podocznymi. Mi ten matex robi bardzo dobrze i za każdym kolejnym odsłuchem wchodzi gładko niczym stojący kutas w rozjebany anus starej kurwy. Zatem bez filozofowania – jeśli jesteście fanami śmierć metalu ze wspomnianego wcześniej zakątka świata, to łykniecie ten EP-ek i będziecie czekać na następne materiały od Rancid Amputation równie niecierpliwie jak ja.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz