poniedziałek, 11 lipca 2022

Recenzja / a review of War Ripper "Strenght In Numbers"

 - FOR ENGLISH SCROLL DOWN -


War Ripper

„Strenght In Numbers”

Dying VictimsProd. 2022



Czy nazwa War Ripper coś wam mówi? Nie? To może Toxic Holocaust? Prawdopodobnie więcej. Cóż, spieszę zatem poinformować, że "Strenght In Numbers" to druga EP-ka solowego projektu Joela Grinda. Nie słyszałem debiutanckiego materiału wydanego, bagatela, piętnaście lat temu, ale nowe osiem minut serwowanych przez Amerykanina mocną mną sponiewierało. Może dlatego, że uwielbiam proste, drapieżne granie, bez żadnych zbędnych udziwnień. A te pięć utworów, z jednym wyjątkiem zamykających się w dwóch minutach, to bezpośrednie ciosy w podbródek. Materiał nie jest długi, więc też będę się streszczał. Ta EP-ka to wysoce łatwopalna mieszanka thrashu i punka. Nie wiem skąd bierze się tendencja, że ​​do takiego połączenia zwykle dodaje się określenie black metal. Ja tu takowego nie znajduję  Słyszę natomiast punkowe d-beaty nadające rytm thrash i punkowym riffom, tak nośnym, że nogi zaczynają się plątać od chęci do tańca, a od napierdalania głową można się nabawić wstrząsu mózgu. Każda z kompozycji jest cholernie chwytliwa i jest prawdziwym koncertowym killerem, czytaj: przy tych dźwiękach przed sceną ludzie mogą się przypadkowo pozabijać. Koleś traktuje swoją gitarę w niezbyt wyrafinowany, ale bardzo intensywny sposób, wplatając gdzieniegdzie kilkusekundowe nibysolówki (w stylu bardzo wczesnego Bathory), które są jak nitro dla i tak już mocno podkręconej muzyki. Wokal? Szorstki jak papier ścierny. Brzmienie? Sprawa jest dość oczywista - brud, smród i ubóstwo. Natomiast żeby nie rozbić komuś na głowie butelki przy akordzie zamykającym ostatni numer, trzeba być głuchym lub upośledzonym. Każdy kolekcjoner winyli powinien rozważyć zakup „Strenght In Numbers” jako obowiązkowy. Totalna petarda!


- jezusatan


War Ripper

"Strenght In Numbers"

Dying Victims Prod. 2022


Does the name War Ripper tell you anything? No? And what about Toxic Holocaust? Probably more. Well, I am in a hurry to inform you that "Strenght In Numbers" is the second EP of a solo project by Joel Grind. I haven't heard the debut material released, a trifle, fifteen years ago, but the new eight minutes served by the American blew me the hell away. Maybe because I love simple, predatory playing without any weirdness. And these five tracks, with one exception closing within two minutes, are direct punches to the chin. The material isn't long, so I will be brief too. It's a highly flammable mixture of thrash and punk. I don't know where this tendency comes from, that the term black metal is usually added to this combination. I do not find any here. I hear punkish d-beats pacing thrash and punk riffs, so load-bearing that your legs start getting tangled from wanting to dance, and you get a concussion from banging your head. Each of the compositions is damn catchy and is a real concert killing, read: with such sounds in front of the stage, people can accidentally kill each other. The guy treats his guitar in a not very sophisticated, but very intense manner, weaving in a few seconds long solos (in very early Bathory way), which are like a nitro for music that is alredy so strongly turned up. Vocals? Coarse like sandpaper. Sound? The matter is rather obvious - dirt, stench and poverty. And not to smash someone on the head with a bottle at the chord that closes the recording means you have to be deaf or handicapped. Every vinyl collector should consider the purchase of "Strength In Numbers" as mandatory. Total firecracker!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz