Garigha
„The Infinity of Trees”
Werewolf Prom. 2022
Zacznijmy od tego, iż Garigha to nazwa nowa, lecz
człowiek stojący za sterami tego okrętu udzielał się już wcześniej w takich zespołach jak Useless czy Lifeless
Gaze. Na „The Infinity of Trees” daje się on poznać z jeszcze innej strony.
Debiutancki materiał jego solowego przedsięwzięcia to ponad godzina black
metalu silnie zainspirowanego stylem północnym. Zatem przodują tu przede
wszystkim lodowate tremolo, przeplatane dla urozmaicenia wciągającymi, fińskimi
melodiami. Absolutnie nie jest to nic odkrywczego. Nie jest to też muzyka na
styl nowoczesny, bowiem wszystkie składowe zaczerpnięto ze starej, pożółkłej
księgi która stworzyły takie hordy jak Burzum, Mayhem, czy Horna. Same
kompozycje, przeważnie dość długie, oscylujące w granicach ośmiu – dziesięciu
minut, nie są na siłę urozmaicane. Obracają się wokół kilku powtarzanych
motywów. Nie oznacza to jednak, iż M swoją twórczością nudzi, bowiem za pomocą
tych zaledwie kilku pomysłów potrafi zbudować zimny, wciągający klimat zła i
nienawiści. Wkręcające się w głowę akordy tworzą coś na kształt tunelu, który, może
i nie pulsuje kolorami, nie zmienia swego kształtu, lecz niebywale wciąga i nie
pozwala nawet pomyśleć o odwrocie. Chce się w niego brnąć, by doświadczyć tego, co czai się na samym końcu.
„The Infinity of Trees”, mimo iż można go nazwać materiałem surowym, nie jest
tak do końca minimalistyczny. Bardzo umiejętne zostały tu zastosowane partie
klawiszowe, delikatnie podkreślające niektóre fragmenty, oraz dość zróżnicowane
wokale, od chropowatych, złowrogich po tajemnicze, szeptane, trafnie oddające
atmosferę poszczególnych kompozycji. Dzięki takim skromnym zabiegom, album ten,
wydający się początkowo dość długi, absolutnie nie jest rozwodniony i potrafi
skutecznie utrzymać przy sobie na dłużej niż jedynie kilka sesji. Tym bardziej,
że całość jest bardzo równa i ciężko tak naprawdę wybrać jeden, najbardziej
dlań reprezentatywny numer. Duży wpływ na odbiór muzyki Ślązaka ma też brzmienie,
surowe i siarczyście mroźne. Biorąc zatem to wszystko pod uwagę, „The Infinity
of Trees” na pewno jest płytą, która nie powinna rozczarować oddanych maniaków
drugiej fali black metalu. Osobiście chętnie sprawdzę kolejne nagrania Garigha,
jeśli takowe się w przyszłości pojawią.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz