sobota, 7 stycznia 2023

Recenzja Hate Forest „The Curse”

 

Hate Forest

„The Curse”

Werewolf Prod. 2022 (Re-issue)

Hate Forest, gdyby ktoś jeszcze się z tą nazwą jakimś cudem nie spotkał, to legenda zza naszej wschodniej granicy. Konkretnie zza tej, za którą obecnie czyni się wojna. Zespół istnieje już niemal trzydzieści lat i swoją pozycję na scenie ustabilizował wyraźnie w najwyższej lidze. Materiał, który dziś kręci się w moim odtwarzaczu to drugie demo Romana i spółki, datujące na rok milenijny. Jednocześnie jest to surowa wersja tego, co usłyszeć mogliśmy na debiutanckim krążku zespołu. W porównaniu do najnowszych wydawnictw, nie jest to może najsilniejszy punkt programu w repertuarze Hate Forest, co jedynie świadczy o tym, iż zaprzeczają oni regule pod tytułem „Najlepsze są demówki”. Nie. Hate Forest systematycznie szedł do przodu, a „The Curse” stanowi kartkę z archiwum. Nieco pożółkłą i wyglądającą na mocno wyeksploatowaną, aczkolwiek informacje z niej odczytane nadal są niebywale istotne. Te niemal czterdzieści minut to podwaliny pod świetnej jakości black metal, jakim Ukraińcy nas częstowali w latach późniejszych. Może nie ma tu zbytniej filozofii. Inspiracje wyraźnie czerpane były ze sceny skandynawskiej, aczkolwiek poziom poszczególnych kompozycji i ich schemat sprawiał wówczas wrażenie poniekąd wtórnych. Jednak coś w tym drzemało. Coś prześwitywało, mimo iż z reguły rządziła na tych nagraniach prostota i, nie zaprzeczajmy, powtarzalność. Brzmienie też było ciut kulawe. Gitary ginęły chwilami zagłuszane przez zbyt wysunięty, choć wycinający całkiem nieźle bas, czy także wysunięte do przodu ścieżki perkusyjne. Do tego wokal, mocniej kojarzący się z death niż black metalem, co akurat w moim przypadku przemawiało na plus, bo koleś strun nie szczędził. Jest w tych nagraniach nieco fajnych melodii, jest wyczuwalny gniew. Jest zimno i jest śnieg. Dziś, powiem szczerze, odświeżając sobie te nagrania, słucha mi się ich zdecydowanie lepiej już w czasach kiedy się ukazały. Myślę, że to kwestia sentymentu do dawnych czasów. Cokolwiek jednak o tym stanowi, powiem jedno. Warto sięgnąć po ta demówkę. Dla uzupełnienia kolekcji lub z czystej ciekawości jak brzmiał black metal w Ukrainie w roku dwutysięcznym… Cieszę się, że ta reedycja się ukazała, bo to na pewno wartościowa rzecz.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz