Hate Forest
„The Curse”
Werewolf Prod. 2022 (Re-issue)
Hate Forest, gdyby ktoś jeszcze się z tą nazwą jakimś
cudem nie spotkał, to legenda zza naszej wschodniej granicy. Konkretnie zza
tej, za którą obecnie czyni się wojna. Zespół istnieje już niemal trzydzieści
lat i swoją pozycję na scenie ustabilizował wyraźnie w najwyższej lidze.
Materiał, który dziś kręci się w moim odtwarzaczu to drugie demo Romana i
spółki, datujące na rok milenijny. Jednocześnie jest to surowa wersja tego, co
usłyszeć mogliśmy na debiutanckim krążku zespołu. W porównaniu do najnowszych
wydawnictw, nie jest to może najsilniejszy punkt programu w repertuarze Hate
Forest, co jedynie świadczy o tym, iż zaprzeczają oni regule pod tytułem „Najlepsze
są demówki”. Nie. Hate Forest systematycznie szedł do przodu, a „The Curse”
stanowi kartkę z archiwum. Nieco pożółkłą i wyglądającą na mocno
wyeksploatowaną, aczkolwiek informacje z niej odczytane nadal są niebywale istotne.
Te niemal czterdzieści minut to podwaliny pod świetnej jakości black metal,
jakim Ukraińcy nas częstowali w latach późniejszych. Może nie ma tu zbytniej
filozofii. Inspiracje wyraźnie czerpane były ze sceny skandynawskiej,
aczkolwiek poziom poszczególnych kompozycji i ich schemat sprawiał wówczas
wrażenie poniekąd wtórnych. Jednak coś w tym drzemało. Coś prześwitywało, mimo
iż z reguły rządziła na tych nagraniach prostota i, nie zaprzeczajmy,
powtarzalność. Brzmienie też było ciut kulawe. Gitary ginęły chwilami
zagłuszane przez zbyt wysunięty, choć wycinający całkiem nieźle bas, czy także
wysunięte do przodu ścieżki perkusyjne. Do tego wokal, mocniej kojarzący się z
death niż black metalem, co akurat w moim przypadku przemawiało na plus, bo
koleś strun nie szczędził. Jest w tych nagraniach nieco fajnych melodii, jest
wyczuwalny gniew. Jest zimno i jest śnieg. Dziś, powiem szczerze, odświeżając
sobie te nagrania, słucha mi się ich zdecydowanie lepiej już w czasach kiedy
się ukazały. Myślę, że to kwestia sentymentu do dawnych czasów. Cokolwiek
jednak o tym stanowi, powiem jedno. Warto sięgnąć po ta demówkę. Dla
uzupełnienia kolekcji lub z czystej ciekawości jak brzmiał black metal w
Ukrainie w roku dwutysięcznym… Cieszę się, że ta reedycja się ukazała, bo to na
pewno wartościowa rzecz.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz