niedziela, 22 stycznia 2023

Recenzja Messe Mortuaire „Nocturnal Demonic Visitation”

 

Messe Mortuaire

„Nocturnal Demonic Visitation”

Iron Bonehead 2023

Przyznać się, kto pamięta francuski Sepulchral? Goście nagrali na początku lat dziewięćdziesiątych dwa demosy i materiał na six-way-split, po czym rozpłynęli się w powietrzu. Dziś wracają z nową nazwą, by pod skrzydłami Iron Bonehead ukazać światu wersję fizyczną zarejestrowanej w zeszłym roku EP-ki. No cóż, żadnego Sepulchral nie pamiętam, ale fakt, iż nie doszły mnie o nich słuchy w erze największej popularności gatunku jeszcze nic nie znaczy. Mało to odnajduje się zaginionych perełek, lub przynajmniej zapomnianych zespołów, których ówczesne nagrania na łeb biją współczesne wydawnictwa? Z taką też nadzieją podchodziłem do pięciu kompozycji, a właściwie trzech, jeśli nie liczyć intro / outro, zamieszczonych na „Nocturnal Demonic Visitation”. Całość to zaledwie dwadzieścia minut. I bardzo dobrze, to ja też będę się streszczał. W tym konkretnym przypadku przywoływanie zapomnianej historii członków Messe Mortuaire jest zabiegiem czysto marketingowym. Jeśli ich nagrania sprzed trzydziestu lat prezentowały taki poziom jak nagrania najnowsze, to nic dziwnego, iż utonęli w planktonie, gdyż sami planktonem byli. I są. Mamy tu niespieszny, dość duszny, grobowy metal. Trochę ślamazarny, zagrany z niezbyt wielkim polotem, że o wirtuozerii nie wspomnę. No, ale przecież umiejętności techniczne to nie jest wymóg konieczny, zwłaszcza jeśli bawimy się w nekropolię prostymi środkami. Pod tym względem niby wszystko się zgadza. Są niezbyt złożone akordy, solidne demówkowe brzmienie, mruczący gdzieś tam  w tle swoje złowieszcze frazy wokal… Kompozycje raczej nieskomplikowane, bez filozofowania, średnie tempo z chwilowymi zrywami do blastu, po czym powrót do ugniatania. Tylko że po trzech rundach materiał ten trochę wychodzi bokiem i słuchać dłużej już się go nie chce. To wszystko jest na wskroś banalne i szablonowe. Brak w tym jakiegokolwiek polotu czy prób interpretacji gatunku na własny sposób. Żeby jeszcze cokolwiek zostawało w głowie, albo kojarzyło się pozytywnie z którymś z lubianych klasyków, ale w chwili gdy wybrzmiewają ostatnie takty outro, ja nie pamiętam niczego i nerwowo dłubię palcem w uchu. Messe Mortuaire to typowy przedstawiciel przeciętnego death metalowego grania o którym zapomina się szybciej niż mruga okiem. Jak komuś się nudzi, to niech sobie sprawdzi. Ja w te dwadzieścia minut wolę zrobić sobie i mojej młodszej latorośli budyń.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz