Messe
Mortuaire
„Nocturnal Demonic
Visitation”
Iron Bonehead 2023
Przyznać się, kto pamięta francuski Sepulchral? Goście
nagrali na początku lat dziewięćdziesiątych dwa demosy i materiał na
six-way-split, po czym rozpłynęli się w powietrzu. Dziś wracają z nową nazwą,
by pod skrzydłami Iron Bonehead ukazać światu wersję fizyczną zarejestrowanej w
zeszłym roku EP-ki. No cóż, żadnego Sepulchral nie pamiętam, ale fakt, iż nie
doszły mnie o nich słuchy w erze największej popularności gatunku jeszcze nic
nie znaczy. Mało to odnajduje się zaginionych perełek, lub przynajmniej
zapomnianych zespołów, których ówczesne nagrania na łeb biją współczesne
wydawnictwa? Z taką też nadzieją podchodziłem do pięciu kompozycji, a właściwie
trzech, jeśli nie liczyć intro / outro, zamieszczonych na „Nocturnal Demonic
Visitation”. Całość to zaledwie dwadzieścia minut. I bardzo dobrze, to ja też
będę się streszczał. W tym konkretnym przypadku przywoływanie zapomnianej
historii członków Messe Mortuaire jest zabiegiem czysto marketingowym. Jeśli
ich nagrania sprzed trzydziestu lat prezentowały taki poziom jak nagrania
najnowsze, to nic dziwnego, iż utonęli w planktonie, gdyż sami planktonem byli.
I są. Mamy tu niespieszny, dość duszny, grobowy metal. Trochę ślamazarny,
zagrany z niezbyt wielkim polotem, że o wirtuozerii nie wspomnę. No, ale
przecież umiejętności techniczne to nie jest wymóg konieczny, zwłaszcza jeśli
bawimy się w nekropolię prostymi środkami. Pod tym względem niby wszystko się
zgadza. Są niezbyt złożone akordy, solidne demówkowe brzmienie, mruczący gdzieś
tam w tle swoje złowieszcze frazy wokal…
Kompozycje raczej nieskomplikowane, bez filozofowania, średnie tempo z
chwilowymi zrywami do blastu, po czym powrót do ugniatania. Tylko że po trzech
rundach materiał ten trochę wychodzi bokiem i słuchać dłużej już się go nie
chce. To wszystko jest na wskroś banalne i szablonowe. Brak w tym
jakiegokolwiek polotu czy prób interpretacji gatunku na własny sposób. Żeby
jeszcze cokolwiek zostawało w głowie, albo kojarzyło się pozytywnie z którymś z
lubianych klasyków, ale w chwili gdy wybrzmiewają ostatnie takty outro, ja nie
pamiętam niczego i nerwowo dłubię palcem w uchu. Messe Mortuaire to typowy
przedstawiciel przeciętnego death metalowego grania o którym zapomina się
szybciej niż mruga okiem. Jak komuś się nudzi, to niech sobie sprawdzi. Ja w te
dwadzieścia minut wolę zrobić sobie i mojej młodszej latorośli budyń.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz