niedziela, 15 stycznia 2023

Recenzja MEYHNACH „Miseria De Profundis”

 

MEYHNACH

„Miseria De Profundis”

Osmose Productions 2022

Trudno polemizować ze stwierdzeniem, że francuskie hordy zrzeszone w Les Légions Noires z Mütiilation na czele wywarły znaczący wpływ na kształt Black Metalowej sceny i to nie tylko we Francji. Wspominam o tym dlatego, że Meyhnach to twór maniaka zaangażowanego w to dosyć hermetyczne towarzystwo, który prócz pracy na rzecz owego ruchu społecznego,  zaspakajał także swe mroczne potrzeby duchowe, udzielając się we wspomnianym tu już Mütiilation, oraz w Suicide Circle, Satanicum Tenebrae, Malicious Secrets, Sektemtum, czy Hell Militia. No i przyznać trzeba uczciwie, że także w tym projekcie fachowo i wytrawnie szyje dźwięki z czarnej materii ten chłop, ale z takim CV nie sposób przecież przypuszczać, że nie zna się on na swojej robocie. Na tegorocznym, drugim, pełnym albumie tego horda usłyszymy zatem 51 minut chorej, surowej muzyki, która tematycznie nawiązuje do wielorakich twarzy Zła trzeciego tysiąclecia. Przez cały czas trwania tej płytki obcujemy z prostymi strukturami, które opierają się na  równym, stosunkowo mocnym bębnieniu (jeżeli rytmy te zapewnia pan Yamaha, albo inny Huawei, to jest nieźle ustawiony), zimnych, chropowatych, hipnotyzujących riffach, ponurych, bluźnierczych wokalizach i odrobinie złowrogiej, niepokojącej elektroniki ciekawie operującej z drugiego planu. Album ten nie zawiera jakiegoś wymyślnego, wielce skomplikowanego grania. Zbudowany jest raczej na ascetycznych, przaśnych, dobrze już znanych patentach, ale ta prostolinijność urzeka i zarazem intryguje. Zwłaszcza gdy kontrolę przejmują dalekie od schematów takty, halucynogenne, mroczne melodie i dziwne, paranoidalne pomysły wywołujące uczucie niepokoju i przerażenia. Niewątpliwie można z tą muzą niewąsko popłynąć, gdyż dźwięki te potrafią wepchnąć słuchacza w transowe otchłanie i odmienne stany świadomości naznaczone bez dwóch zdań diabelskim dotykiem. Zwłaszcza ostatni na „Miseria…” wałek, czyli „Tentacles of Anguish” tyra beret tak, że lepiej nie trzeba. W twórczości Meyhnach wyraźnie wyczuwalny jest duch Mütiilation (co specjalnie nie dziwi), a i pewne pierwiastki Vlad Tepes, Torgeist i w nieco mniejszym stopniu Hell Militia także możemy tu odnaleźć. Płytka, która ujmuje prostotą i uzależnia swym surowym, głęboko mizantropijnym feelingiem. Warto poświęcić trochę czasu i zagłębić się w jej piekielne tekstury. Dla fanów francuskiej, czarnej surowizny pozycja wręcz obowiązkowa i zdecydowanie warta grzechu.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz