Abysmal Lord
“Bestiary of Immortal
Hunger”
Hells Headbangers 2022
No i oto mamy kolejną premierę płyty przeznaczonej
dla garstki maniaków totalnych. O ile bowiem niektórym jedno Blasphemy
wystarczy, jak to zdarza mi się podsłuchać moim uchem szpiega podczas chociażby
rozmów okołokoncertowych, tak w moim przypadku tego typu grania nigdy za dużo
nie będzie. I doskonale zdaję sobie sprawę, że war metal spod znaku kanadyjskiego
cmentarza ani nie grzeszy pięknem, ani zbytnią techniką, ani też jakimś
specjalnym zróżnicowaniem. No ale to jest właśnie jebany metal, a nie głaskanie
się po jajkach. Takim metal właśnie miał z założenia być. Obrzydliwym,
odpychającym przeciętnego zjadacza papki z radia, niezrozumiały i wulgarny. No
i satanistyczny. Abysmal Lord to klasyczny przykład kultywowania wszystkich
tych wymienionych ideałów. Pół godziny muzyki zamieszczonej na „Bestiary of
Immortal Hunger” to chaotyczny wir, bestialstwo w czystej postaci, bezwzględna
wojna i barbarzyństwo. To zapach napalmu, nie tylko o poranku. Perkusyjne
galopady przy akompaniamencie rozrywających narządy słuchu gitarowych akordów,
wokalu rzygającego rozgrzaną smołą, z nielicznymi zwolnieniami albo diabelskimi
/ wojennymi wstawkami. Filozofii tu nie ma żadnej poza jedyną słuszną,
prymitywną prawdą, że człowieczeństwo czeka zagłada poprzedzona cierpieniem.
Ktoś powie, że wszystkie te zespoły grają tak samo. No, można tak generalizować,
choć jednak nie do końca. Czy jednak Abysmal Lord wyróżniają się jakoś spośród
wszystkich tych stojących w gazowych maskach rycerzy? Nie, ale za to stoi w
pierwszym szeregu i wyjątkowo wkurwiony czeka na sygnał do ataku. Ta recenzja
jest tak samo potrzebna każdemu, kto zespół zna, jak śnieg w maju. Fanatycy
wojennego metalu zapewne już materiał ten odsłuchali. Mam tylko nadzieję, że
kurewsko głośno. Ross Bay Cult Eternal!
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz