piątek, 6 stycznia 2023

Recenzja Space Headbangers „Black Garage Punks”

 

Space Headbangers

„Black Garage Punks”

Bestial Invasion 2023

Co jest potrzebne, by zmontować zajebistą imprezę dla metalowców aged czterdzieści plus? Mocno schłodzona wudzia, coś na zagrychę, najlepiej kiszony, twardy, o smaku babcinym, nie jakiś ze zjebanego marketu, koreczki przepisu mojego kolegi z piaskownicy, czyli słonina plus suchar, bilet dla bab do kina na maraton nocny, no i rzecz najważniejsza. Dobra muza w klimacie lat minionych. Jeśli nie macie pomysłu na tą ostatnią, to właśnie mam coś pod ręką. Nowy projekt Yasuyuki, kolesia znanego choćby z takich składów jak Abigail czy Barbatos. Już sam tytuł powołanego przez tego pana do życia Space Headbenagers jest w chuj wymowny, a muzyka zawarta na debiutanckim krążku, jedynie jego znaczenie podkreśla. Znajdziecie tu niecałe pół godziny muzyki prostej, wkurwionej i na wskroś staroszkolnej. Opartej na dosłownie kilku chwytach, maniakalnie chwilami powtarzanych, do bólu schematycznych i nieskomplikowanych. Tak, mam na myśli ową regułę na przestrzeni całego krążka, nie pojedynczych tracków, bowiem ustalony na początku rytm przewija się w zasadzie przez zdecydowaną większość kompozycji. Żadna z nich z kolei nie wyróżnia się złożonością. Chwilami można odnieść wrażenie, że słuchamy w kółko tego samego numeru, jedynie w odmiennej tonacji i z innym tekstem. Te też nie grzeszą filozofią. Dawaj pierwszy z brzegu “We Worship Satan” : „We worship Satan, We worship Satan, We worship Satan, We Love to Fuck, Sex, Drinks and Metal, Bang Your Head”. Koniec cytatu, koniec poematu. Jakieś pytania? Nikt się tu nie pierdoli, nie wymyśla koła na nowo, nie sili na awangardę. Piosenki Space Headbangers to w prostej linii mikstura sporządzona z takich składników jak Venom, GG. Allin i Ramones. Czy komuś to przeszkadza? Że pięćdziesięcioletni Kitajec napierdala muzę na wskroś starą i za chuj nieoryginalną? Zwłaszcza jeśli robi to z takim jajem? No mi akurat nie. Wręcz przeciwnie. Przy dźwiękach „Black Garage Punks” ognista sama nalewa się do kieliszków i aż chce się wykrzyczeć te płynące swobodnie chwytliwe refreny, śpiewane tak samo staroszkolnym stylem, jak muzyka im towarzysząca. Pierdolę, nie będę się rozpisywał. Ten krążek jest w chuj wyjebisty, zagrany na totalnym luzie, bez najmniejszej spiny i w sumie to w dupie mam, że jest autorstwa znanego muzyka. I bez tego włączyłbym go, bardzo zresztą głośno, przy najbliższej okazji, kiedy to odwiedzą mnie koledzy z podwórka, którzy tak samo jak ja, pogubili już jakiś czas temu włosy, ale nigdy nie pozwolili, by płonący w ich sercach płomień wygasł. Brzmi to banalnie? No i bardzo dobrze! Tak samo brzmi debiut Space Headbenagers. Słuchać albo wypierdalać!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz