HURAKAN
„Via
Aeterna”
Lacerated
Enemy Records 2022
Muzycy
francuskiego Hurakan są bardzo dumni ze swego trzeciego albumu długogrającego,
który w tym roku ukazał się w barwach Lacerated Enemy Records. Twierdzą, że
płytka ta jest zdecydowanie najbardziej dopracowana, spójna i dojrzała. Cóż,
może i faktycznie tak jest? Niestety nie mogę tego zweryfikować. Nie słyszałem
wcześniejszych dokonań zespołu, a poza tym gatunek, jaki uprawiają, nie należy
do moich ulubionych, delikatnie rzecz ujmując, a mówiąc wprost mam go dupie.
Panowie parają się bowiem nowoczesnym graniem, które jest hybrydą brutalnego
Deathcore’a i Technicznego Death Metalu w proporcjach mniej więcej (czyli jeden
palec w dupie mniej, drugi więcej) 80 do 20%. Mimo jednak, że nie śledzę
dokonań kapel z tego gatunku, to jednak oddając cesarzowi, co cesarskie
stwierdzam na podstawie tego, co usłyszałem na „Via Aeterna”, że panowie
warsztat techniczny mają wyborny i grać naprawdę potrafią. Trudno przecież nie
usłyszeć tych wysoce połamanych, a przy tym wgniatających w glebę beczek,
matematycznie dokładnego, kreślącego niemal eliptyczne wzory, soczystego basu,
pokręconych, gęstych riffów, które potrafią nielicho sponiewierać, czy też
brutalnych wokaliz, które lawirują swobodnie pomiędzy niskim ryciem w cuchnącym
zgnilizną mule a przepełnionymi furią, przeszywającymi wrzaskami. Trójeczka
Hurakan jest niewątpliwie płytą dopracowaną pod każdym względem. Kompozycyjnym, wykonawczym, jak i brzmieniowym. Zawarta na
niej muzyka jest w chuj ciężka i bezkompromisowa, a dodatkowego smaczku i
niepokojącego klimatu nadają jej fachowo zrobione, potężnie brzmiące
orkiestracje. Można by długo analizować techniczno-aranżacyjne niuanse tej
płytki, gdyż jest ich tam naprawdę sporo, podobnie jak i instrumentalnych, czy
wokalnych ornamentów, które pokazują, że
chłopaki wymiatają na swych instrumentach (a także strunach głosowych) szczerze
i z pasją. Darujcie, ale jednak nie będę się w nie mocniej zagłębiał, gdyż ten
album po prostu do mnie nie gada. Gdyby balans był przesunięty na tej produkcji
bardziej w stronę Techicznego Metalu Śmierci, to pewnie jej przekaz byłby dla
mnie bardziej zrozumiały. Weźmy, chociażby taki „Void”. Dopóki zespół rzeźbi w
nim pokręcony Death Metal, jest wręcz wybornie, ale gdy przechodzą w bardziej
siłowy, szarpany Deathcore, to po prostu opadają ręce. No nic, tak bywa. Mnie
więc ta płytka absolutnie nie rusza i jest mi totalnie obojętna. Jeżeli jednak
ktoś z Was lubi nowocześnie zagrany i wyprodukowany Deathcore, ten podczas
obcowania z „Via Aeterna” galoty upaprze sobie nie raz, więc może niech lepiej
zawczasu przygotuje sobie paczkę pampersów. Oszczędzi dzięki temu na proszku do
prania i wodzie, że o energii nie wspomnę.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz