RATOS DE PORÃO
„Necropolítica”
F.O.A.D. Records 2022
No
ja pierdolę, kurwa mać! Po ośmiu latach ciszy ze swym czternastym (!!!), dużym
albumem powracają na scenę kultowcy z Ratos de Porão. Tak, kultowcy, w ich
przypadku nie boję się użyć takiego określenia. Panowie z niewielką przerwą
napierdalają już ponad 40 lat, nigdy nie dali dupy, zainspirowali swą muzyką
całą masę zespołów (że wspomnę choćby ich rodaków z Sepultura), nie zmiękła im
rura i do teraz potrafią zajebać tak, że aż wióry lecą. Kultowy status należy
im się zatem jak psu buda i niech nikt nie waży mi się twierdzić, że jest
inaczej, bo żywcem będę pasy darł.Już któryś raz z rzędu słucham ich
tegorocznego wydawnictwa i normalnie nie mogę wyjść z podziwu. Brazylijczycy
robią na tym krążku taką rozpierduchę, że aż zwieracze puszczają i szkliwo na
zębach pęka. Tłusty, przesycony agresją Thrash Metal/Crossover osadzony na
korzennym Hc/Punku, jaki prezentują na tym krążku Canarinhos, po prostu niszczy
w chuj, i to bez ostrzeżenia. „Necropolítica” to 10 intensywnych strzałów
prosto w ryj zbudowanych na bazie soczystych, klasycznie nakurwiających,
szybkich beczek, rozrywających linii chropowatego basu, poniewierających
straszliwie, zadziornych, gęstych riffów, szorstkich solówek i potężnego,
mocarnego gardła pana Jõao Gordo. Praktycznie każdy wałek z tej płytki spuszcza
wjeby jak ta lala (nawet trochę nietypowy jak dla nich, z lekka hipnotyzujący
„O Vira-Lata” ma niesamowitą moc), a takie „Aglomeração”, „Necropolítica”, czy
miażdżący „Alerta Antifascista” to prawdziwe petardy, które urywają łeb przy
samej dupie. Gdy słucha się tych dźwięków, to aż „duch się poniewiera, że
czasami dech zapiera” i człek „chciałby się wydrzeć, skoczyć, ręce po pas we
krwi ubroczyć”.Oczywiście w poprzednim zdaniu posłużyłem się słowami S.
Wyspiańskiego, ale dokładnie takie uczucia mną targają za każdym razem, gdy
zarzucam sobie najnowszą propozycję Ratos de Porão.Z tekstów wylewa nie
nienawiść i całe cysterny gówna napolitykę i polityków (w szczególności, co zrozumiałe,
na inspirowany neofaszyzmem brazylijski rząd pod wodzą Jaira Bolsonaro). I
jeżeli chodzi o warstwę liryczną, to zdecydowanie się z nią zgadzam. Ja też
twierdzę, że polityka to największa z brudnych kurew. Tak więc wściekły to
album i zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że najbardziej brutalny ze
wszystkich dotychczasowych produkcji kwartetu z São Paulo. Rządzi tu złość,
gorycz i niezadowolenie z kierunku, w którym od kilku lat podąża ich ojczyzna. Nie
ma co gadać, zajebisty, niszczycielski materiał. Mam dwa życzenia z nim
związane. Po pierwsze primo, mam nadzieję, że Szczury z Piwnicy nie każą mi
czekać na swój kolejny krążek aż 8 lat, a po drugie secundo, niech bogobojni,
judeo-chrześcijańscy nacjonaliści odpierdolą się od tego pięknego kraju z
Ameryki Południowej, jakim niewątpliwie jest Brazylia.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz