sobota, 21 stycznia 2023

Recenzja RATOS DE PORÃO „Necropolítica”

 

RATOS DE PORÃO

„Necropolítica”

F.O.A.D. Records 2022

 


No ja pierdolę, kurwa mać! Po ośmiu latach ciszy ze swym czternastym (!!!), dużym albumem powracają na scenę kultowcy z Ratos de Porão. Tak, kultowcy, w ich przypadku nie boję się użyć takiego określenia. Panowie z niewielką przerwą napierdalają już ponad 40 lat, nigdy nie dali dupy, zainspirowali swą muzyką całą masę zespołów (że wspomnę choćby ich rodaków z Sepultura), nie zmiękła im rura i do teraz potrafią zajebać tak, że aż wióry lecą. Kultowy status należy im się zatem jak psu buda i niech nikt nie waży mi się twierdzić, że jest inaczej, bo żywcem będę pasy darł.Już któryś raz z rzędu słucham ich tegorocznego wydawnictwa i normalnie nie mogę wyjść z podziwu. Brazylijczycy robią na tym krążku taką rozpierduchę, że aż zwieracze puszczają i szkliwo na zębach pęka. Tłusty, przesycony agresją Thrash Metal/Crossover osadzony na korzennym Hc/Punku, jaki prezentują na tym krążku Canarinhos, po prostu niszczy w chuj, i to bez ostrzeżenia. „Necropolítica” to 10 intensywnych strzałów prosto w ryj zbudowanych na bazie soczystych, klasycznie nakurwiających, szybkich beczek, rozrywających linii chropowatego basu, poniewierających straszliwie, zadziornych, gęstych riffów, szorstkich solówek i potężnego, mocarnego gardła pana Jõao Gordo. Praktycznie każdy wałek z tej płytki spuszcza wjeby jak ta lala (nawet trochę nietypowy jak dla nich, z lekka hipnotyzujący „O Vira-Lata” ma niesamowitą moc), a takie „Aglomeração”, „Necropolítica”, czy miażdżący „Alerta Antifascista” to prawdziwe petardy, które urywają łeb przy samej dupie. Gdy słucha się tych dźwięków, to aż „duch się poniewiera, że czasami dech zapiera” i człek „chciałby się wydrzeć, skoczyć, ręce po pas we krwi ubroczyć”.Oczywiście w poprzednim zdaniu posłużyłem się słowami S. Wyspiańskiego, ale dokładnie takie uczucia mną targają za każdym razem, gdy zarzucam sobie najnowszą propozycję Ratos de Porão.Z tekstów wylewa nie nienawiść i całe cysterny gówna napolitykę i polityków (w szczególności, co zrozumiałe, na inspirowany neofaszyzmem brazylijski rząd pod wodzą Jaira Bolsonaro). I jeżeli chodzi o warstwę liryczną, to zdecydowanie się z nią zgadzam. Ja też twierdzę, że polityka to największa z brudnych kurew. Tak więc wściekły to album i zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że najbardziej brutalny ze wszystkich dotychczasowych produkcji kwartetu z São Paulo. Rządzi tu złość, gorycz i niezadowolenie z kierunku, w którym od kilku lat podąża ich ojczyzna. Nie ma co gadać, zajebisty, niszczycielski materiał. Mam dwa życzenia z nim związane. Po pierwsze primo, mam nadzieję, że Szczury z Piwnicy nie każą mi czekać na swój kolejny krążek aż 8 lat, a po drugie secundo, niech bogobojni, judeo-chrześcijańscy nacjonaliści odpierdolą się od tego pięknego kraju z Ameryki Południowej, jakim niewątpliwie jest Brazylia.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz