Floating
„The Waves Have Teeth”
Self-released 2022
Ktoś mi kiedyś zarzucił, że jak są dysonanse, to
łykam wszystko bezkrytycznie. Co za bzdura. Po prostu zazwyczaj szkoda mi czasu
na pisanie o albumach, które mi wpadają jednym uchem a wylatują drugim. No ale
proszę bardzo… Mam oto na rozkładzie jazdy debiutancki krążek Floating z
Uppsali. To w Szwecji, jakby ktoś się nie orientował. Duet ten tworzył
poprzednio pod nazwą Morbid Illusion i zarejestrował nawet full-lenght. Nie
wiem, nie słyszałem. W każdym bądź razie panowie wypływają teraz na
powierzchnię pod nazwą Floating. A jak to się mówi, oliwa na wierzch wypływa,
zawsze sprawiedliwa. Szwedzi szwędają się w rejonach death metalowych, chyba
dość mocno zainspirowanych jednak ich kolegami z Tribulation. Czyli, że niby
podstawę muzyki stanowi faktycznie śmierć metal, ale jednocześnie sporo w niej
wpływów nieco starszej daty, niekoniecznie trafiających w moje gusta.
Psychodela obecna w tych kompozycjach? Tak, ale jednak chyba nie do końca
przemyślana. Progresywny rock… No, kurwa, już ni chuja mi tutaj nie pasuje.
Zdaję sobie sprawę, że chłopaki starają się być „jacyś”, aczkolwiek w tym
przypadku to wrzucanie przeróżnych pomysłów do jednego gara mi kompletnie nie
współgra ani nie bawi. Bardziej sprawia, że drapię się w głowę, zastanawiając
się, o co kolesiom chodzi. Bo gdyby tą płytę rozłożyć na części pierwsze, to
niby wszystko jest spoko, ale poszczególne elementy złożone do kupy tworzą coś
na zasadzie obrazu Picasso. Czyli, mało kto pojmie o co, tak na dobrą sprawę,
chodziło autorowi. Sporo tu podróży do rejonów okołometalowych, nastrojowych,
niby budujących klimat. No tak, zgadza się, ale słuchając tej płyty po raz
kolejny, co raz głośniej wzywa mnie w swe objęcia Morfeusz. Trochę to takie dla
mnie granie dla sztuki. Koło klasyków alternatywy nawet nie stało. Żeby jednak
nie było, jest na tym albumie kilka chwytliwych momentów, jak choćby kończący
płytę „The Floating Horror”, dający jakąś nadzieję na przyszłość. Generalnie
jednak stawiam przy Floating duży znak zapytania, na który odpowiedzą zapewne
kolejnym wydawnictwem. Może się ogarną, choć mówiąc szczerze, skoro
wystartowali z tego poziomu, to pewnie pała jeszcze bardziej im z czasem
zmięknie. Zobaczymy. Na dziś to granie do mnie nie przemawia. Nawet jeśli
okładkę mają fajną. Taki „Brave Murder Day” 2.0.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz