czwartek, 19 stycznia 2023

Recenzja Staota „Unihauta”

 

Staota

„Unihauta”

Wolfspell Rec. 2022

Zauważyłem, że Finlandia jest takim małym konikiem Wolfspell Records, bowiem wiele pozycji wydawniczych w ich katalogu to właśnie zespoły z krainy tysiąca jezior. Nie to jest jednak najważniejsze, tylko to, że często nazwy wyłowione z tychże, kompletnie nic mi nie mówiące, potrafią nieźle w głowie namieszać. Dlatego też z zainteresowaniem zanurzyłem się w dźwięki debiutanckiego krążka Staota, z Tampere. Wykładów na temat fińskiego black metalu nikomu czynić chyba nie trzeba. Staota jest typowym dla swojego kraju przedstawicielem czarnego nurtu, a „Unihuata” to intro / outro plus osiem autorskich kompozycji, zamykających się w trzydziestu pięciu minutach muzyki. Płytę tą cechuje przede wszystkim charakterystyczna, mroźna melodia. Usłyszymy tu równomierne kostkowanie przeplatane riffami tremolo, bez silenia się na awangardę czy romanse z gatunkami niepotrzebnymi.. Chwilami dość wyraźnie do głosu dochodzi stara szkoła, sięgająca nawet pierwszej fali czy epoki thrashowej, oczywiście ze sporą domieszką północnej eksplozji z lat dziewięćdziesiątych. Staota bynajmniej nie idą jednokierunkowo, ich kompozycje dość zasadniczo się od siebie różnią, stanowiąc spojrzenie na black metal z nieco innych perspektyw, a jednak całość, jako album, idealnie się uzupełnia. Co mam na myśli? Choćby to, że przy niektórych fragmentach można dość głęboko się zadumać, by przy innych z kolei ostro potupać nóżką i pomachać czupryną. To łączenie kontrastów, gdzie czysty black metal przeplatany momentami jest choćby sznytem punkowym albo ozdabiany kapką depresji, wypada w tym przypadku nad wyraz ciekawie i tworzy coś na zasadzie płynącego swobodnie potoku. Ta muzyka przyciąga co chwilę innym pomysłem, a jednocześnie nie jest jedynie ich zlepkiem. Wokale na „Unihuata” chwilami przypominają wczesny Emperor, gdzie indziej przechodzą w coś na kształt dziwnego, czarującego śpiewu, ale cały czas są odpowiednio jadowite i trujące. Natomiast brzmienie, to sto procent klimatu drugiej fali. Nieco robocze, nieoszlifowane, idealne dla muzyki jaką traktują nas Finowie. Ten materiał nie otwiera nowych drzwi. On nawet do nich nie puka. Jest za to klasycznym przedstawicielem gatunku, który albo się kocha albo zlewa na ciepło. Mi w to graj, czy wam? Sprawdźcie sami.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz