piątek, 13 stycznia 2023

Recenzja Embarla Firgasto „Temporal Capsule”

 

Embarla Firgasto

„Temporal Capsule”

Self-released 2022

Niektórym z was nazwa Embarla Firgasto kojarzyć się może z nazwą magicznej mikstury z Gothic II. Jeśli jednak, podobnie jak ja, w dupie macie gry komputerowe, to powinniście przynajmniej kojarzyć debiut Deathspawn, który tu bardzo chwaliłem jakieś dwa lata temu. Za całokształt Embarla Firgasto odpowiada bowiem współtwórca „Reverendus”, czyli Krystian Łukaszewicz. Chłopak postanowił ostatecznie pójść własną ścieżką i kontynuować zapoczątkowany kilka lat wcześniej projekt, którego to „Temporal Capsule” jest dużym debiutem. Sam sposób wydania tego materiału jest, nie oszukujmy się, dość biedny. Ot, dwupanelowy digi ze śladowymi informacjami wewnątrz i okładką jak z katalogu. Zgoła odmienne wrażenia mamy natomiast tuż po odpaleniu muzyki. Kurwa, co tu się dzieje! Najprościej byłoby powiedzieć, że Embarla Firgasto to rodzima odpowiedź na Ulcerate, jednak stanowiłoby to dość krzywdzące uproszenie. Muzyk w sposób niezwykle umiejętny miesza ze sobą zarówno wpływy nowoczesnego black metalu spod znaku Deathspell Omega z technicznym, dysonansowym death metalem oraz kapką starej szkoły (w „Chapter of Insanity – Fire, Flesh, Destiny” na przykład, słychać echa Morbid Angel z okresu F / G). Przede wszystkim pięć kompozycji zawartych na srebrnym dysku to utwory wielopłaszczyznowe. Poszczególne aranże zdają się wzajemnie przenikać, walczyć ze sobą, tworząc na początku wrażenie lekkiego chaosu. Tylko pozornie. Taki stan rzeczy wynika jedynie z faktu, że materiał ten jest mocno złożony i aby odkryć wszystkie ukryte w nim niuanse trzeba tą półgodzinną ścieżkę zdrowia pokonać przynajmniej kilkukrotnie. Tu nie ma zbędnych zapętleń. Muzyka cały czas się rozwija, mutuje niczym wirus, przybierając co chwilę odmienną, równie duszną i gęstą formę. Mimo iż mamy do czynienia z człowiekiem młodym, to już dziś sygnalizuje on, że jest utalentowanym i wszechstronnym muzykiem. Dowodem na to niech będą nie tylko gitarowe zawijańce czy płynne przejścia między melodiami, ale i partie bębnów. Dzieję się w nich równie sporo co na strunach, a połączenie tych dwóch składowych, siłą rażenia dorównywać może rozwścieczonym żywiołom, z którymi gatunek ludzki nie ma najmniejszych szans. To, z jakim wyczuciem Embarla Firgasto rozpędza się do maksymalnych prędkości, by zaraz potem mocno wyhamować, połamać harmonie i poczęstować transowym akordem, jest w moich oczach kunsztem najwyższej klasy. Nie ma w tych utworach elementów niepotrzebnych, nawet jeśli niektórym przydałaby się może dokładniejsza obróbka. Każdy z nich jest niczym cząsteczka DNA niezwykle niszczycielskiego organizmu. Jeśli dorzucimy do tego wokale, równie logicznie różnicowane, bo poza ostrym growlem zawierające też momenty spokojniejsze, to wynikiem będzie coś na kształt fuzji Ripley z Obcym, jeśli wiecie co mam na myśli. To jednak nie wszystko. „Temporal Capsule” się rozpręża, z każdym odsłuchem jego cień rośnie, coraz bardziej oplatając wszystko co znajduje się wokół, zdając się jeszcze bardziej drapieżnym niż na początku. Słuchając tego typu wydawnictw zastanawiam się, jakim cudem nie znalazł się nikt chętny na przyjęcie tego projektu pod swoje skrzydła. Dla mnie jest to jedno z objawień naszej sceny w ostatnim roku, a na pewno jedna z większych nadziei. Jeśli dotychczas nie mieliście okazji zaznajomić się z „Temporal Capsule”, a lubicie muzyczne tornado ze zdrowym główkowaniem, to sprawdźcie ten album. Bo potem będziecie płakać, że nikt wam nic nie powiedział. Ja leże na glebie i mam lekki problem z powrotem do pionu.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz