Embarla
Firgasto
„Temporal
Capsule”
Self-released
2022
Niektórym z was nazwa Embarla Firgasto kojarzyć się
może z nazwą magicznej mikstury z Gothic II. Jeśli jednak, podobnie jak ja, w
dupie macie gry komputerowe, to powinniście przynajmniej kojarzyć debiut
Deathspawn, który tu bardzo chwaliłem jakieś dwa lata temu. Za całokształt
Embarla Firgasto odpowiada bowiem współtwórca „Reverendus”, czyli Krystian
Łukaszewicz. Chłopak postanowił ostatecznie pójść własną ścieżką i kontynuować zapoczątkowany
kilka lat wcześniej projekt, którego to „Temporal Capsule” jest dużym debiutem.
Sam sposób wydania tego materiału jest, nie oszukujmy się, dość biedny. Ot, dwupanelowy
digi ze śladowymi informacjami wewnątrz i okładką jak z katalogu. Zgoła
odmienne wrażenia mamy natomiast tuż po odpaleniu muzyki. Kurwa, co tu się
dzieje! Najprościej byłoby powiedzieć, że Embarla Firgasto to rodzima odpowiedź
na Ulcerate, jednak stanowiłoby to dość krzywdzące uproszenie. Muzyk w sposób
niezwykle umiejętny miesza ze sobą zarówno wpływy nowoczesnego black metalu
spod znaku Deathspell Omega z technicznym, dysonansowym death metalem oraz
kapką starej szkoły (w „Chapter of Insanity – Fire, Flesh, Destiny” na
przykład, słychać echa Morbid Angel z okresu F / G). Przede wszystkim pięć
kompozycji zawartych na srebrnym dysku to utwory wielopłaszczyznowe.
Poszczególne aranże zdają się wzajemnie przenikać, walczyć ze sobą, tworząc na
początku wrażenie lekkiego chaosu. Tylko pozornie. Taki stan rzeczy wynika
jedynie z faktu, że materiał ten jest mocno złożony i aby odkryć wszystkie
ukryte w nim niuanse trzeba tą półgodzinną ścieżkę zdrowia pokonać przynajmniej
kilkukrotnie. Tu nie ma zbędnych zapętleń. Muzyka cały czas się rozwija, mutuje
niczym wirus, przybierając co chwilę odmienną, równie duszną i gęstą formę.
Mimo iż mamy do czynienia z człowiekiem młodym, to już dziś sygnalizuje on, że
jest utalentowanym i wszechstronnym muzykiem. Dowodem na to niech będą nie
tylko gitarowe zawijańce czy płynne przejścia między melodiami, ale i partie
bębnów. Dzieję się w nich równie sporo co na strunach, a połączenie tych dwóch
składowych, siłą rażenia dorównywać może rozwścieczonym żywiołom, z którymi gatunek
ludzki nie ma najmniejszych szans. To, z jakim wyczuciem Embarla Firgasto
rozpędza się do maksymalnych prędkości, by zaraz potem mocno wyhamować, połamać
harmonie i poczęstować transowym akordem, jest w moich oczach kunsztem
najwyższej klasy. Nie ma w tych utworach elementów niepotrzebnych, nawet jeśli
niektórym przydałaby się może dokładniejsza obróbka. Każdy z nich jest niczym
cząsteczka DNA niezwykle niszczycielskiego organizmu. Jeśli dorzucimy do tego
wokale, równie logicznie różnicowane, bo poza ostrym growlem zawierające też
momenty spokojniejsze, to wynikiem będzie coś na kształt fuzji Ripley z Obcym, jeśli
wiecie co mam na myśli. To jednak nie wszystko. „Temporal Capsule” się
rozpręża, z każdym odsłuchem jego cień rośnie, coraz bardziej oplatając
wszystko co znajduje się wokół, zdając się jeszcze bardziej drapieżnym niż na
początku. Słuchając tego typu wydawnictw zastanawiam się, jakim cudem nie
znalazł się nikt chętny na przyjęcie tego projektu pod swoje skrzydła. Dla mnie
jest to jedno z objawień naszej sceny w ostatnim roku, a na pewno jedna z
większych nadziei. Jeśli dotychczas nie mieliście okazji zaznajomić się z
„Temporal Capsule”, a lubicie muzyczne tornado ze zdrowym główkowaniem, to
sprawdźcie ten album. Bo potem będziecie płakać, że nikt wam nic nie
powiedział. Ja leże na glebie i mam lekki problem z powrotem do pionu.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz