wtorek, 23 stycznia 2024

Recenzja BIAŁY VITEŹ „Tam, Gdzie Odlatują Kruki”

 

BIAŁY VITEŹ

„Tam, Gdzie Odlatują Kruki”

Werewolf Promotion 2023

 


Długo kazał czekać swym wiernym fanom Biały Viteź na swój drugi album długogrający, oj długo. Sami wszak przyznacie chyba, że 8 lat, to jakby nie patrzeć kawał czasu. Nie wnikajmy jednak w szczegóły, dlaczego tak się stało, tylko cieszmy się, że dwójeczka tego ansamblu wreszcie może zagościć w naszych odtwarzaczach, tym bardziej że „Tam, Gdzie Odlatują Kruki”, to kawał rasowego Pagan Metalu jest. Przede wszystkim jest to wg mnie płyta bardzo dobrze zbilansowana. Nie brakuje tuco prawda pogańskich, ludowych akcentów, jednak nie dominują one na tej produkcji, budując jedynie odpowiednią jej atmosferę. Nie usłyszymy więc w tych dźwiękach nadmiernej cepeliady i nie będą one kojarzyć się z potańcówką w remizie OSP w Pierdziszewie Większym. Podstawą tego krążka jest zadziorna, jadowita muzyka pełnymi garściami czerpiąca z melodyjnej frakcji Black Metalu II fali gatunku. Bębny potrafią zatem siarczyście przyłożyć, surowy, ziarnisty bas tnie ciało do kości, a jednocześnie zapewnia tej produkcji ładne doły, wokale natomiast (niezależnie, czy myślimy o nasyconych wściekłością, agresywnych wrzaskach, czy niemal perfekcyjnie wykonanych, czystych partiach) idealnie wręcz asymilują się z warstwą instrumentalną tego krążka. Gitary celowo zostawiłem sobie na koniec, gdyż w ich partiach dzieje się zdecydowanie najwięcej i są bez dwóch zdań głównym punktem tej produkcji. Słychać, że inspiracje Wojmira są szerokie, a on sam nie boi się wykorzystywać w swej grze różnych tekstur i technik wioślarskich. Prócz zimnych, zaprawionych mizantropią i melancholijnymi melodiami riffów napotkamy tu więc także klimatyczne pasaże, akustyczne miniatury, wyśmienite, dopracowane partie solowe o wyraźnie Heavy Metalowym szlifie, a także sporo wielorakich smaczków, ornamentów i zdobnych falbanek ocierających się mocno o szeroko rozumianą muzykę progresywną. Nie ma chuja na Mariolkę, wiosła odwalają na tym materiale naprawdę wyborną robotę. Wydatnie podkręcają pazur tej płytki, a do tego wraz z folkowym instrumentarium i  ludowymi zaśpiewami uwypuklają panujący tu klimat, który przenosi nas ku słowiańskim chramom, dawnym obrzędom, świętym gajom i bitewnym polom czasów przedchrześcijańskich. Bardzo dobra w swym gatunku płytka, która fanom zespołu z pewnością zrekompensowała tak długie na nią oczekiwanie. Tak więc zgodnie z życzeniem zespołu, „Niech płyną te pieśni od gór do morza i dotrą do naszych przyjaciół i wrogów. Sława Słońcu!” Nic dodać, nic ująć.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz