BIAŁY
VITEŹ
„Tam,
Gdzie Odlatują Kruki”
Werewolf
Promotion 2023
Długo
kazał czekać swym wiernym fanom Biały Viteź na swój drugi
album długogrający, oj długo. Sami wszak przyznacie chyba, że 8 lat, to jakby
nie patrzeć kawał czasu. Nie wnikajmy jednak w szczegóły, dlaczego tak się
stało, tylko cieszmy się, że dwójeczka tego ansamblu wreszcie może zagościć w
naszych odtwarzaczach, tym bardziej że „Tam, Gdzie Odlatują Kruki”, to kawał
rasowego Pagan Metalu jest. Przede wszystkim jest to wg mnie płyta bardzo
dobrze zbilansowana. Nie brakuje tuco prawda pogańskich, ludowych akcentów,
jednak nie dominują one na tej produkcji, budując jedynie odpowiednią jej
atmosferę. Nie usłyszymy więc w tych dźwiękach nadmiernej cepeliady i nie będą
one kojarzyć się z potańcówką w remizie OSP w Pierdziszewie Większym. Podstawą
tego krążka jest zadziorna, jadowita muzyka pełnymi garściami czerpiąca z
melodyjnej frakcji Black Metalu II fali gatunku. Bębny potrafią zatem
siarczyście przyłożyć, surowy, ziarnisty bas tnie ciało do kości, a
jednocześnie zapewnia tej produkcji ładne doły, wokale natomiast (niezależnie,
czy myślimy o nasyconych wściekłością, agresywnych wrzaskach, czy niemal
perfekcyjnie wykonanych, czystych partiach) idealnie wręcz asymilują się z
warstwą instrumentalną tego krążka. Gitary celowo zostawiłem sobie na koniec,
gdyż w ich partiach dzieje się zdecydowanie najwięcej i są bez dwóch zdań
głównym punktem tej produkcji. Słychać, że inspiracje Wojmira są szerokie, a on
sam nie boi się wykorzystywać w swej grze różnych tekstur i technik
wioślarskich. Prócz zimnych, zaprawionych mizantropią i melancholijnymi
melodiami riffów napotkamy tu więc także klimatyczne pasaże, akustyczne
miniatury, wyśmienite, dopracowane partie solowe o wyraźnie Heavy Metalowym
szlifie, a także sporo wielorakich smaczków, ornamentów i zdobnych falbanek
ocierających się mocno o szeroko rozumianą muzykę progresywną. Nie ma chuja na
Mariolkę, wiosła odwalają na tym materiale naprawdę wyborną robotę. Wydatnie
podkręcają pazur tej płytki, a do tego wraz z folkowym instrumentarium i ludowymi zaśpiewami uwypuklają panujący tu
klimat, który przenosi nas ku słowiańskim chramom, dawnym obrzędom, świętym
gajom i bitewnym polom czasów przedchrześcijańskich. Bardzo dobra w swym
gatunku płytka, która fanom zespołu z pewnością zrekompensowała tak długie na
nią oczekiwanie. Tak więc zgodnie z życzeniem zespołu, „Niech płyną te pieśni
od gór do morza i dotrą do naszych przyjaciół i wrogów. Sława Słońcu!” Nic
dodać, nic ująć.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz