niedziela, 14 stycznia 2024

Recenzja Command „Resver”

 

Command

„Resver”

Jawbreaker Records 2024

 

Po powstaniu w 2016 roku nazywali się Commando. Dwa lata później nagrali demo, a w 2020 epkę „Rites Of Damnation”. Podczas rejestracji swojego „pełnometrażowego” debiutu, zdecydowali się na nieznaczną zmianę szyldu na Command, co miało bardziej odzwierciedlać nową istotę zespołu jak i lepiej współgrać z treścią zawartą na „Resver”. Pewne źródła określają muzykę tych Szwedów jako heavy metal, ale jest to moim zdaniem zbyt duże uproszczenie, gdyż dźwięki jakie tworzy ten kwartet daleko wykraczają poza ten gatunek. Oczywiście heavy metalowy trzon, na którym Command opiera swoje utwory jest doskonale słyszalny. Objawia się on w klasycznych riffach, które w charakterystycznie nagły sposób przechodzą z jednego w drugi, tradycyjnych i surowych solówkach oraz w nienachalnej chwytliwości, roztaczającej ten specyficznie epicki klimat. Jednakże między tymi elementami zagranymi na fenomenalnie nastrojonych gitarach, czai się coś kosmatego. Poprzez zastosowanie lodowatego i nieco jazgotliwego brzmienia oraz połączenie go z chwilami dość żwawymi akordami, uzyskano wyraźnie poczernioną formę, która wyraźnie skręca w stronę black / thrash metalu lat osiemdziesiątych. Zimna barwa gitar wraz z biczującym rytmicznie kostkowaniem oraz nieco histerycznym wokalem, jawnie przypomina początki Kreator czy Destruction. Command jednak niczego nie kopiuje, ale robi swoje, grając tradycyjny metal, z którego wychodzi Diabeł, ale ubrany w smoking i urzekający nienagannymi manierami. Doskonałe połączenie trzech typów muzykowania, które zostało wykonane z wyczuciem tak, aby wszystkie proporcje się równoważyły. Trochę agresji i nostalgii z maleńką dozą dramatyzmu, a także garażowego kurzu. Obiecujący początek.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz