piątek, 26 stycznia 2024

Recenzja HERMITAGE „Balance”

 

HERMITAGE

„Balance”

Werewolf Promotion 2023 

Tych, którzy nie wiedzą, informuję, że Hermitage, to jednoosobowy hord ze Zjednoczonego Królestwa, który bardzo sprawnie porusza się w rejonach surowego, acz klimatycznego Black Metalu. „Balance” to już czwarty album tego projektu, który od samego początku wspierany jest mocno przez naszą Werewolf Promotion, która to i najnowszą ich produkcję firmuje swoim logotypem. No i w zasadzie chyba wszystko jasne, niemniej jednak, choć w kilku słowach postaram się Wam nieco bardziej przybliżyć zawartość owej płyty, zwłaszcza że to granie naprawdę solidne, które z pewnością spodoba się niejednemu maniakowi czerni z zaznaczonym lekko, pogańskim klimatem. Podstawą muzyki Hermitage jest jednak przede wszystkim nienawistny, zimny, Czarci Metal inspirowany II falą skandynawskiej rogacizny, co samo w sobie jest bardzo słuszną koncepcją, pod którą podpisuję się wszystkimi czterema kopytami oraz swym nasieniem. Jest to jednak, jak już wspominałem frakcja atmosferyczna, która charakteryzuje się raczej długimi utworami, niemniej podstawy są tu niezmienne. Beczki wsparte ziarnistym basem stanowią tu więc kręgosłup rytmiczny, który potrafi fachowo przygnieść do gleby, lecz jednocześnie wydatnie zalatuje siarką, riffy, od których wieje chłodem mają w swym wnętrzu nienawiść i złowieszcze wibracje, a podstawą wokalną jest ponury, bluźnierczy scream, który powiedzieć, że robi tu robotę, to tak, jakby pominąć go kłopotliwym milczeniem. Zarówno klasyczna w swym wyrazie warstwa instrumentalna, jak i obskurne, nacechowane gniewem i pierwotnym jadem wokalizy niszczą wszystko, co kojarzy się z kolesiem, który kiedyś tam nieproszony zdechł na krzyżu, nie wiadomo w czyim imieniu. Mamy tu także odrobinę czystych zaśpiewów, czy nieco bardziej melodyjnych akcentów przywodzących na myśl „Blood, Fire, Death,” „Hammerheart”, czy „Following the Voice of Blood”, bądź „Immortal Pride” wiadomo kogo, jednak podstawą tej płyty jest niezmiennie Black Metal, który wielbię od dawna. Bluźnierczy, złowróżbny i pierwotnie zły. I do takich płyt, to stary Hatzamoth uśmiechnie się zawsze, wszak są one solą tego gatunku, a w przypadku Hermitage, jest to zdecydowanie sól ziemi czarnej. Czy może więc być lepsza rekomendacja? Nie sądzę.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz