„Nienawiść
Zaklęta w Słowiańskiej Ziemi”
Werewolf Promotion 2023
Wojnar
to człek, który niejako podzielił metalowe społeczeństwo i to nie tylko w
Polsce. Nie wiem nawet, czy w tej kwestii (czyli dzielenia społeczeństwa) nie
udzielał czasami później korepetycji
pewnej partii na „P”? Poprzednie zdanie było oczywiście żartem, ale
niezaprzeczalnym faktem jest, że twórczość Wojnara wywołuje raczej skrajne
emocje. Tak samo duża część kocha ją miłością dozgonną, co i szczerze jej
nienawidzi. Nie da się jednak zaprzeczyć, że to, co ów jegomość robi, robi
szczerze i zdecydowanie odcisnął on swoje piętno na europejskiej scenie
pogańskiego grania. Wspominam o tym dlatego, iż po ponad dekadzie ciszy Wojnar
powraca ze swym czwartym, pełnym albumem sygnowanym pieczęcią wilkołaka. „Nienawiść
Zaklęta w Słowiańskiej Ziemi” to prawie 52 minuty muzyki leżącej gdzieś na
przecięciu nurtów Pagan Folk/Ambient/Black Metal. Choć nie jestem jakimś wielkim
fanem twórczości Wojnara, to przyznaję, że jego najnowsze wydawnictwo jest
całkiem do rzeczy. Muzyka, jaką na nim znajdziemy, ma swój charakterystyczny,
pogański klimat, a każdy z utworów zabiera słuchacza w czasy dawne ziem
słowiańskich, kiedy to ich ludność oddawała cześć starym bogom, czciła i
podziwiała siły natury, oraz walczyła z chrześcijańską zarazą. Ten album jest
poza tym chyba najcięższą płytą w dotychczasowej dyskografii tego ansamblu
zarówno jeżeli chodzi o jego produkcję, jak i samą muzykę na nim zawartą. I
myślę, że jest to zdecydowanie słuszna koncepcja. Więcej do powiedzenia mają tu
także gitary, ich partie są bardziej wyeksponowane i ciekawsze niż dotychczas.
Nie brak im zadziorności i pazura, a przy tym także są lotne i chwytliwe, choć
chwilami, nie bójmy się tego powiedzieć, niezbyt precyzyjne. Dzięki tym
mocniejszym akcentom, jak i bardziej dosadnemu brzmieniu „Nienawiść…” ma
bardziej wojenny, bitewny charakter. Oczywiście znajdziemy tu także elementy
dobrze już znane z poprzednich płyt Wojnar, czyli faktury wzorowane na
pieśniach ludowych, epickie, podniosłe (czasami aż za bardzo) deklamacje i
klimatyczne pasaże z użyciem tradycyjnych instrumentów i niewieścich wokali.
Można więc zaryzykować tezę, że tegoroczna płyta jest połączeniem starego z
nowym. Jak już wspominałem na początku, album ten będzie miał zapewne tyle samo
zwolenników, co i przeciwników. Ja mam do niego stosunek ambiwalentny. Są
elementy, które mi się podobają, są takie, które najzwyczajniej mnie bawią i są
też takie, przy których jeży mi się włos na dupie i zgrzytam zębami. Tak więc,
kto chce, niech wraz z Wojnarem zgłębia tajemnicę, od kiedy „Nienawiść Zaklęta
w Słowiańskiej Ziemi” jest, a kto nie chce, niech sobie odpuści. I w ten oto
sposób równowaga w przyrodzie zostanie zachowana.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz