wtorek, 30 stycznia 2024

Recenzja SCHREIGARM „The Mysteries of Fate”

 

SCHREIGARM

„The Mysteries of Fate”

Werewolf Promotion 2023

Schreigarm to duet, który w został powołany do życia w lutym 2020 roku w niemieckim Neuss, jednak oboje muzycy tworzący ów ansambl pochodzą z Ukrainy. Panowie ponad 36 miechów pracowali nad swoim pierwszym, pełnym albumem, który ostatecznie ukazał się z pieczęcią wilkołaka w ostatnim dniu października roku 2023. Warstwa liryczna ma charakter sagi i opowiada niełatwym losie wojownika w czasach przedchrześcijańskich od narodzin poprzez pierwsze krwawe bitwy i gorycz pożegnań, aż po śmierć i jego odrodzenie. Muzycznie natomiast panowie rzeźbią w klimatach około-Black Metalowych (jest tu bowiem tyle samo ocierającej się o II falę, rasowej diabelszczyzny, co i struktur Post-Black Metalowych) i są to dźwięki, które skłaniają się raczej ku tej bardziej melodyjnej frakcji czarciego grania, uzupełnianej od czasu do czasu akcentami Melodic Doom/Death Metalu i pogańskimi konotacjami. Ten ogólny opis nie brzmi może jakoś specjalnie zachęcająco, ale wierzcie mi, jest na tej płycie czego posłuchać, a i klimat tej muzy jest niezgorszy. Beczki wspierane wydatnie soczystym, precyzyjnym basem potrafią zajechać pod żebra siarczystym, skondensowanym blastem, przyłożyć ciężko sążnistym zwolnieniem, jak i odważnie zastosować nieco lżejsze, bardziej atmosferyczne rozwiązania rytmiczne, spoglądające niekiedy w stronę nurtu progresywnego. Wyśmienitą robotę robią na tym albumie także gitary. Prócz sporych ilości klasycznych, surowych, acz melodyjnych riffów usłyszymy tu także wyśmienite, dopracowane partie solowe o narracyjnym charakterze, ciekawe pasaże emanujące obrzędowym feelingiem, doskonałe, zwarte harmonie, czy jadowite sekwencje melodyczne wywołujące ciarki spływające wzdłuż kręgosłupa. To jednak tylko ta bardziej słyszalna część pracy wioślarzy, a pod jej powierzchnią, niejako w tle, na drugim planie,  wnikliwi słuchacze odnajdą całą masę subtelnych, bogato zdobionych ornamentów strunowych, rytmicznych niuansów, czy spajających wszystko, wijących się łuków melodycznych. Równie rozwinięte, co baza instrumentalną sątu partie wokalne. Agresywny, demoniczny scream nasycony ciemnością przeplata się na tym krążku z wibrującym, czystym, wybornie wykonanym, śpiewem o ciekawej barwie. Ów chwilami polifoniczny śpiew naprawdę potrafi czarować, a do spółki z gustownym dotknięciem klawisza, czy harfy żydowskiej sprawia, że słuchacz zapada się w emocjonalnych głębiach muzyki tego zespołu. „Tajemnice Losu” to płytka, która balansuje na krawędzi tradycyjnego, rogatego grania, a bardziej współczesnymi rozwiązaniami (zarówno brzmieniowymi, jak i kompozycyjnymi). Nie wiem, jak wszystko potoczy się dalej, ale start panowie niewątpliwie mają dobry, więc uważam, że warto ich sprawdzić.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz