środa, 3 stycznia 2024

Recenzja Onslaught Kommand „Visions of Blood and Gore”

 

Onslaught Kommand

„Visions of Blood and Gore”

Godz ov War 2024

Nie tak dawno prezentowałem tutaj swoje przemyślenia na temat debiutanckiego demo Onslaught Kommand, a tu nagle – bach! – minęło kilkanaście miesięcy i panowie powracają z nowymi nagraniami. Co prawda nie jest to jeszcze duży materiał, bo podobnie jak poprzednio zamykający się w niecałym kwadransie, ale nie mniej smakowity. A powiedziałby nawet, że aromatyczniejszy. Głównie ze względu na brzmienie, które uległo małej ewolucji i wyszło z totalnie zatęchłych katakumbów. Konkretniej, to zatrzymało się w piwnicy, czyli rejonach dla tego typu twórczości najbardziej odpowiednich. Jeśli ktoś nie kojarzy to zespół pochodzi z Chile i gra death metal. Na „Visions of Blood and Gore” krystalizujący się, bardziej niż uprzednio, w rejonach amerykańskich. W zasadzie te trzy autorskie numery (bo na taśmie znajdziemy też cover Pungent Stench) to czyste Stany z lat dziewięćdziesiątych. Soczyste akordy, mogące kojarzyć się a to z Autopsy, a to Cannibal Corpse czy Broken Hope, robią tu istną pożogę. Przy motoryce serwowanej przez Chilijczyków łeb sam kręci młynka a nóżka tupie radośnie przy ściekającej ze ściany posoce. Panowie niczego sobie, ani nam, niepotrzebnie nie komplikują, stąd też poszczególne numery są krótkie i pełne treści. Nikomu bowiem udowadniać nie trzeba, że czasem, by zrobić dobry deathmetalowy utwór, starczy siarczysty riff, grający po punkowemu bębniarz i rzygający plazmą wokalista (No dobra, Onslaught Kommand o krótkiej solówce też nie zapomnieli). I wcale nie trzeba się rozpędzać do nienaturalnych prędkości, ale tak pacjentowi, najzwyczajniej w świecie, przyjebać, żeby się nie zdążył oblizać. I dokładnie taki jest ten materiał. Prosty, z odrobiną skoczności, dość grubo ciosany, niekulturalny i nieogolony. Metalowa ugrzeczniona młodzież może się do tego nawet nie zbliżać, bo nie ma po co. Ale jestem przekonany, że znajdzie się na świecie sześćdziesięciu pięciu (bo zakładam, że jedną taśmę sobie pan wydawca zostawi) starych ramoli, którzy to łykną jak kaczor gnojówę. Death metal w pełnej krasie.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz