Terrestrial Sphere / Eros
Rot
Split
Defense Rec. 2023
Dzień dobry. Dziś przedstawić Państwu chciałem splita dwóch amerykańskich zespołów deathmetalowych. Co prawda jeden z nich,
konkretnie ten pierwszy, zdążył był już się rozpaść, ale generalnie w niczym to
nie przeszkadza. Zatem przejdźmy do rzeczy. Terrestrial Sphere (R.I.P.)
prezentują się z trzema numerami, o łącznym czasie circa czternastu minut. Ich
radosna twórczość to techniczny i solidnie połamany death metal. Skojarzenia z
takimi nazwami jak Cannibal Corpse, Pestilence czy Dying Fetus będą tutaj bez
wątpienia na miejscu. Zespół bowiem miesza w swoim kotle dość intensywnie. Te
trzy piosenki to prawdziwy kalejdoskop zdarzeń. Pokręcone akordy przekładane są
masywnymi zwolnieniami do potrzepania włosem, by za chwilę znów roztoczyć przed
nami odjechane zawijarce. Przy tej muzyce jazda rollercoasterem wydaje się
dziecinną zabawką, bowiem zmiana tematu następuje tu zdecydowanie częściej niż
zakręty na tej zabawce z wesołego miasteczka. A i patent solowy na basie się
trafi, jakieś zagranie akustyczne… Wokalnie też nie ma monotonii. Są chwile z
wyższego rejestru growlem, są i mocniejsze, rzygające doły. A całość brzmi
masywnie jak kurwa jego mać. No, powiem, że klasa. Tym bardziej szkoda, że
chłopaki się pokłócili, bo zalążki były nader obiecujące. Na stronie B płyty kompaktowej,
czyli od numery cztery do sześć, mamy Erosa co gnije. Mocno to przejście jest
zaznaczone zmianą brzmienia, bowiem momentalnie wpadamy, przez nieoznakowaną
dziurę, do głębokiej piwnicy. Dźwięk jest zdecydowanie bardziej demówkowy niż u
poprzedników. A sama muza? No tu już się nie zakręcimy. Eros Rot to troszkę bardziej
brutal niż technical death metal, co absolutnie nie świadczy, że gościmy pod
strzechą prostotę. Zawijasów w tych nagraniach też sporo, ale jakby z
mocniejszym pierdolnięciem. Czyli nie zabawa w wychwytywanie, w którą stronę
pójdzie przeciwnikowi garda, tylko napierdol z całą siłą na szczękę. Więcej w
tym przypadku skojarzeń z Incantation, choć w chwili gdy na wierzch wypływa
przepięknie bulgoczący bas, to robi się w majtach cieplutko. Wokalista (albo
„człowiek orkiestra”, bo Eros Rot to projekt solowy) też wypluwa z siebie
liryki w mniej pokombinowany sposób a sekcja rytmiczna aż tak bardzo nie łamie
schematów. Jednak… I to jest dość ciekawe. Odrzucając punkt odniesienia jakim
jest Terrestrial Sphere, materiał Eros Rot także oceniłbym jako wysoce
zaawansowany technicznie. Słychać, że zabawa w schematy Jacoba nie bawi i woli sztukować
po swojemu. Biorąc pod uwagę, że ledwo co swoją przygodę z muzykowaniem
rozpoczął, można, z dużą dawką prawdopodobieństwa zakładać, że coś z tego może
być. I to już całkiem niedługo. No, to co? Do odsłuchu przystąp! A jak się
spodoba, to sklep wiadomo na jakiej jest ulicy.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz