środa, 3 stycznia 2024

Recenzja LUMSK „Fremmede Toner”

 

LUMSK

„Fremmede Toner”

Dark Essence Records 2023

Lumsk to norweski ansambl, który powinien być znany wszystkim, którzy serce swe oddali klimatycznej muzyce z charakterystycznym feelingiem północnej Skandynawii. Długo przyszło im co prawda czekać na trzeci, duży album grupy, gdyż od ostatniego ich pełniaka minęło już 16 lat, ale wreszcie się doczekali i z początkiem maja 2023 „Fremmede Toner” stało się faktem. Jestem po kilku schadzkach z tym materiałem i powiem Wam, że jest czego posłuchać, o ile ktoś ma ochotę na lżejsze, eteryczne, ulotne niekiedy i bardziej wysmakowane dźwięki. Krążek ten jest dźwiękową interpretacją sześciu wierszy norweskiego poety AndréBjerke. Sześć zawartych tu walków zawiera interpretacje w języku autochtonów, natomiast kolejne sześć oparte jest o tłumaczenia angielskie i niemieckie, których autorami byli m.in. Goethe, Swinburne, czy Nietzsche. Jeżeli zaś chodzi stricte o muzykę, jaką tu usłyszymy, to jest to atmosferyczne granie lokujące się gdzieś na przecięciu szeroko pojętej muzyki progresywnej z elementami Pagan/Folk Metalu i Folk Rocka. Każda z kompozycji to prawdziwe bogactwo muzycznych tekstur, wysublimowanych zagrywek, kunsztownych harmonii i oczywiście cała masa koronkowych niuansów i barwnych, szykownych  ornamentów. Perkusyjny kręgosłup tej płytki jest często polirytmiczny i ułożony wręcz warstwowo, a linie basu kręcą niemal eliptyczne wzory w organicznych przestrzeniach tej produkcji. Partie wioseł rzeźbione są z niesamowitą precyzją i techniczną estetyką, a zarazem są chwytliwe, a i zdecydowanie mocniejszych akordów, czy hipnotyzujących, ocierających się o psychodelię, przygnębiających melodii także nie brakuje. Wyborną robotę robią także wokale, zwłaszcza śpiew Mari Klingen, jej dbałość o szczegóły, różnorakie śpiewacze smaczki i głosowe wariacje potrafią powalić na glebę. Do tego dochodzą tworzące znakomity, niekiedy mglisty i tajemniczy, innym razem poetycko-mitologiczny klimat i menadrującą, naznaczoną ludowością atmosferę klawisze, poprzeczny flet, skrzypce, organy Hammonda, czy fortepian w tonacji durowej. „Fremmede…” serwuje także słuchaczowi imponującą różnorodność dynamiki, barw, intensywności i tonalnych wariacji, a przy tym krążek ten jest niesamowicie przestrzenny, a zawarta na nim muzyka jest niemal biologicznie żywa i oddycha pełną piersią. Jeżeli więc macie ochotę na godzinkę klimatycznej, na swój sposób relaksacyjnej, ale i rustykalnej muzyki, to trójeczka Lumsk jest skrojona idealnie pod Wasze potrzeby. Warto wg mnie, choćby raz na jakiś czas liznąć takich dźwięków, nawet jeżeli nie jest się ich jakimś specjalnym zwolennikiem, zwłaszcza jeżeli podane są w sposób tak znakomity, jak te na „Tonach Obcych”.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz