Meridion
„Caverns”
Iron, Blood and Death Corporation 2024
Czasami tak się zdarza, że posłucham jakiejś
niepozornej płyty, wrzuconej na dobrą sprawę do odtwarzacza „na odczepnego”, a
ona mną tak pozamiata, że nie wiem jak się nazywam. Siedzę wtedy z rozdziawioną
paszczą patrząc tępo w monitor i nie wiem od czego zacząć. Meridion pochodzą z
Chile, a rok dwudziesty czwarty rozpoczęli od wypuszczenia w świat swojego
drugiego albumu. I muszę powiedzieć, że jest to prawdziwy potwór. I to wcale
nie tylko z powodu ciężaru muzyki jaką na „Cavern” znajdziemy, lecz przede
wszystkim różnorodności środków na tym albumie zastosowanej. Ujmując rzecz najogólniej,
dostajemy tu trzydzieści siedem minut mikstury death i black metalu z rodzaju
bardziej gruzowego. W kompozycjach Meridion przewijają się, a właściwie
przenikają przez siebie, wpływy Portal, Teitanblood, Morbid Angel, Dead
Congregation, czy Necros Christos, by wymienić tylko kilka najważniejszych
nazw. One w zasadzie stanowią jedynie trzon tego, co Chilijczycy tutaj
wysmażyli. Osiem kompozycji na „Cavern” to prawdziwy kalejdoskop zmieniających
się harmonii, od bardzo powolnych, duszących swoim ciężarem, po rozpędzone w
dzikim wirze, pozawijane akordy przypominające swoją chorobą twórczość autorów
„Outre”. Tutaj nic nie jest oczywiste, a na początku wydaje się wręcz
zagmatwane. Nie wiadomo skąd pojawiają się odjechane klawiszowe tła, djentowe
zjazdy, elementy orientalne, symfoniczne, partie fortepianu albo organów
Hammonda czy żeńskie wokale, choć te ostatnie przyprawiają bardziej o ciary na
plecach niż anielski śpiew. Wszystkie te składniki dozowane są z aptekarską
wręcz dokładnością tworząc miksturę silnie halucynogenną. „Caverns” ma
przedziwny, balansujący gdzieś między kosmosem a rytuałem klimat, wywołujący
silne odczucie dyskomfortu i odurzenia. Sposób, w jaki Chilijczycy podtrzymują
w swoich kompozycjach napięcie można porównać z tym, co na swoich albumach
prezentował amerykański Howls of Ebb, także czerpiący z podobnych muzycznie
źródeł. Albo Khthoniik Cerviiks, równie sprawnie żonglujący kontrastami.
Zresztą ten krążek jest tak bogaty, że każdy z was może znaleźć na nim
odniesienia do jeszcze czegoś innego. Ja co odsłuch potykam się o niezauważone
uprzednio smaczki, sprawiające, że „Caverns” po prostu nie chce się odstawić z
powrotem na półkę. Gdybym wystawiał noty, materiał ten otrzymałby maksymalnie
wysoką. Wyśmienita rzecz!
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz