środa, 31 stycznia 2024

Recenzja ZMORA „Noc Trupiej Bieli. Noc Przeklętych Wichrów”ZMORA „Noc Trupiej Bieli. Noc Przeklętych Wichrów”

 

ZMORA

„Noc Trupiej Bieli. Noc Przeklętych Wichrów”

Werewolf Promotion 2023

Wszyscy, którzy widząc to wydawnictwo, już zatarli z radości łapki, sądząc, że to nowy album Zmory muszą na razie jeszcze trochę wstrzymać konie. Myślę jednak, że i ten materiał, który w ręce moje i Wasze trafił (bądź dopiero trafi) dzięki niezmordowanej Werewolf Promotion, sprawi sporo radości wszystkim, którym bliska sercu jest twórczość tej hordy. „Noc Trupiej Bieli. Noc Przeklętych Wichrów” to bowiem wznowienie na srebrnym dysku materiału demo z 2011 roku wzbogacone o bonusy w postaci tychże utworów w wersji rehearsal, nagranych w Roku Bestii 2012. Ponownie więc zanurzymy się w surowy, prosty (ale nigdy prostacki), mizantropijny, koncepcyjnie czysty i wolny od jakichkolwiek udziwnień, ale jakże zarazem wciągający i hipnotyzujący Black Metal, który potrafi wręcz opętać umysł słuchacza. Wyśmienita zaprawdę jest muzyka Zmory, choć zdecydowanie koszerna, a chwilami niemal archaiczna (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), a jej klimat powala na glebę. Cała warstwa instrumentalna nawiązująca do pierwszych produkcji Burzum, czy materiałów demo Manes oparta jest na niespiesznych, ascetycznych, a zarazem wgniatających w podłoże bębnach, tradycyjnie szorstkich, zawiesistych liniach basu, jadowitych, zimnych, transowych riffach, i delikatnym dotknięciu parapetu, a wokale są tak ponure, obskurne i maniakalnie złowrogie, że aż człowieka ciarki przechodzą. Przez każdy wałek przewijają się poza tym nasączone gęstym mrokiem, zalatujące lodowym grobem, niepokojące, sączące się niczym trucizna akcenty melodyczne, które tworzą iście nienawistny, mazisty, piwniczny feeling. Strasznie ryje beret ten materiał, jak babcię kocham, a biorąc pod uwagę, że babcia długo gryzie już piach, to wychodzi na to, że muzyka wielkopolskiej hordy jest niesamowicie sugestywna i nasze myśli kieruje w stronę przytulnych, choć zamarzniętych, emanujących zamierzchłym złem nekropolii. Nie wyobrażam sobie, aby jakikolwiek maniak Black Metalu przeszedł obojętnie obok tego wydawnictwa. Wracam więc  rozkoszować się nim ponownie i myśleć o przytulnym, obskurnym cmentarzu, który w swoim czasie i po mnie wyciągnie swe zimne łapska.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz