piątek, 12 stycznia 2024

Recenzja Deconsekrated “Ascension in the Altar of Condemned”

 

Deconsekrated

“Ascension in the Altar of Condemned”

Iron, Blood and Death Corporation 2024

Macie ochotę na trochę death metalu z Chile? Bardzo proszę, oto przed wami Deconsekrated ze swoim debiutanckim krążkiem. Co mi się u chłopaków od razu podoba, to fakt, iż najpierw nagrali demo, potem splita, by teraz dopiero uderzyć pełnym materiałem. Powiecie, że to bez znaczenia? Być może. Jednak za takie drobne szczegóły zespół od razu zyskuje u mnie dodatkowy szacunek. No dobra, ale przejdźmy do zawartości „Ascension In the Altar of Condemned”. Zapewne wielu z was spodziewa się grania w stylu południowoamerykańskim. Też się spodziewałem, lecz w tym przypadku otrzymujemy coś innego. Klasyczny do szpiku kości metal śmierci made in USA z całym inwentarzem dobroci wszelakich. Zacznijmy od brzmienia. Prawdziwy kompostownik bez jakichkolwiek znamion komputeryzacji czy szpitalnego spirytusu. Gitary mielą ciężko i masywnie, beczki dudnią głęboko a w tle pomyka wyraźnie słyszalny bas. Razem z głębokim, wkurwionym growlem tworzy to podmuch, który mógłby obalić małego słonia, a wszystko jest staroszkolnie selektywne i przejrzyste. I bardzo dobrze, bowiem Chilijczycy serwują nam muzykę, która takiej oprawy bezwzględnie wymaga. Nie dlatego, że jest jakoś specjalnie skomplikowana, choć bardziej technicznych zajawek kilka się znajdzie. Głównie dlatego, że muzycy bardzo dobrze odrobili lekcje zadane przez swoich północnych sąsiadów. Deconsekrated miażdżą nas zwolnieniami o sporym tonażu, by za chwilę wyskoczyć do pełnej szybkości niczym sprinter z bloków startowych. Panowie doskonale odnajdują się praktycznie w każdym tempie i bynajmniej nie ograniczają się do grania pod szablon. Potrafią płynnie zmieniać harmonie i obijać ryja a to motywem Morbidowym, a to akordem pod Immolation / Incantation. Można mieć silne wrażenie, że w wyniku tejże mozaiki powstaje coś, co jakiś czas temu udało się uzyskać Grekom z Dead Congregation. Czyli muzyka oparta o oczywiste wzorce, ale jednocześnie mająca własnego ducha, zagrana po swojemu i kształtująca rozpoznawalne oblicze zespołu. Zaiste Deconsekrated serwują solidny deathmetalowy wpierdol najwyższej klasy, dodatkowo okraszony niewielkimi dodatkami w postaci pasaży dronowo - ambientowych, potęgującymi i tak gęstą atmosferę albumu. Szkoda, że ten materiał trwa jedynie niecałe pół godziny, ale i tak warto się z nim zapoznać. Zróbcie to, bo potem będziecie płakać, że nikt nie podpowiedział.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz