wtorek, 9 stycznia 2024

Recenzja OLKOTH „At the Eye of Chaos”

 

OLKOTH

„At the Eye of Chaos”

Everlasting Spew Records 2023

W przypadku pierwszego pełnego longa Olkoth, bez zbędnego lania wody, od razu na samym początku powiem Wam, że „At the Eye of Chaos” to bardzo dobry krążek. Precyzyjny, nasycony bluźnierstwem Death/Black, jaki grają, robi wrażenie i zarazem sieję rozpierdol, jak się patrzy. Klasyczny w swej formie i treści Metal Śmierci zza wielkiej wody, umocowany w późnych latach 90-tych spotyka się tu z jadowitym, czystym koncepcyjnie Black Metalem frakcji amerykańskiej, tworząc na tym albumie niesamowicie zwartą masę okrutnych,  bezkompromisowych dźwięków, które po prostu niszczą niczym jebany miotacz ognia wszelakie ruchomości, jak i nieruchomości. Choć w zasadzie inaczej być nie mogło (jeżeli pominiemy czystą teorię), wszak zespół tworzą muzycy zaangażowani także w Lecherous Nocturne, Enthean, Virulent Excision, czy Rapheumets Well, a linie beczek położył na tym albumie nasz rodak, wirtuoz dwóch pałeczek, niszczyciel central Krzysztof Klingbein. O pracy perkusji nie muszę więc się chyba specjalnie rozpisywać, gdyż każdy, kto słyszał tego jegomościa, wie, co on potrafi. Tym razem jednak pan Krzysiu odpuścił nieco karkołomne łamańce (choć oczywiście usłyszymy i  tu pewną ilość popapranychstruktur rytmicznych) i poszedł bardziej na całość, więc bębny na tym krążku miażdżą skrupulatnie i precyzyjnie. Postrzępione, techniczne, nieubłagane riffy wspomagane doskonałymi, jadowitymi solówkami napełniają tę płytkę wściekłością, jak i niesamowicie agresywną motoryką,  soczysty, gruby bas zwinnie przedziera się przez gęste, śmiertelne faktury, zapewniając tej produkcji mocarne, zaimpregnowane ciemnością doły, a rasowe, demoniczne growle dopełniają dzieła zniszczenia. Olkoth nie poprzestaje tu jednak na przedstawionych powyżej, zastosowanych fachowo kanonach gatunku. „W Oku Chaosu” zawiera całą masę nielicho zakręconego, chwilami dziwacznego wręcz wiosłowania (nierzadko rzeźbionego w nieparzystych metrach), falistych (sinusoidalnych niekiedy), warstwowo poukładanych, diabelskich zagrywek, jak i zmutowanych, potwornie ciężkich, asymetrycznych akcentów i różnorakich, harmonicznych inkrustacji. Szczochrał mnie ten krążek niesamowicie. Zaprawdę Olkoth zadebiutował z gracją i przytupem pneumatycznego młota do wbijania mostowych pali. Z pewnością będę śledził dalsze poczynania tej grupy, mam bowiem wrażenie, że „At the Eye of Chaos” to dopiero przedsionek piekła, jakie zgotują nam w przyszłości.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz