„At the Eye of Chaos”
Everlasting
Spew Records 2023
W
przypadku pierwszego pełnego longa Olkoth, bez zbędnego lania wody, od razu na
samym początku powiem Wam, że „At the Eye of Chaos” to bardzo dobry krążek.
Precyzyjny, nasycony bluźnierstwem Death/Black, jaki grają, robi wrażenie i
zarazem sieję rozpierdol, jak się patrzy. Klasyczny w swej formie i treści Metal
Śmierci zza wielkiej wody, umocowany w późnych latach 90-tych spotyka się tu z
jadowitym, czystym koncepcyjnie Black Metalem frakcji amerykańskiej, tworząc na
tym albumie niesamowicie zwartą masę okrutnych,
bezkompromisowych dźwięków, które po prostu niszczą niczym jebany
miotacz ognia wszelakie ruchomości, jak i nieruchomości. Choć w zasadzie
inaczej być nie mogło (jeżeli pominiemy czystą teorię), wszak zespół tworzą
muzycy zaangażowani także w Lecherous Nocturne, Enthean, Virulent Excision, czy
Rapheumets Well, a linie beczek położył na tym albumie nasz rodak, wirtuoz
dwóch pałeczek, niszczyciel central Krzysztof Klingbein. O pracy perkusji nie
muszę więc się chyba specjalnie rozpisywać, gdyż każdy, kto słyszał tego
jegomościa, wie, co on potrafi. Tym razem jednak pan Krzysiu odpuścił nieco
karkołomne łamańce (choć oczywiście usłyszymy i
tu pewną ilość popapranychstruktur rytmicznych) i poszedł bardziej na całość,
więc bębny na tym krążku miażdżą skrupulatnie i precyzyjnie. Postrzępione,
techniczne, nieubłagane riffy wspomagane doskonałymi, jadowitymi solówkami napełniają
tę płytkę wściekłością, jak i niesamowicie agresywną motoryką, soczysty, gruby bas zwinnie przedziera się
przez gęste, śmiertelne faktury, zapewniając tej produkcji mocarne,
zaimpregnowane ciemnością doły, a rasowe, demoniczne growle dopełniają dzieła
zniszczenia. Olkoth nie poprzestaje tu jednak na przedstawionych powyżej, zastosowanych
fachowo kanonach gatunku. „W Oku Chaosu” zawiera całą masę nielicho
zakręconego, chwilami dziwacznego wręcz wiosłowania (nierzadko rzeźbionego w
nieparzystych metrach), falistych (sinusoidalnych niekiedy), warstwowo
poukładanych, diabelskich zagrywek, jak i zmutowanych, potwornie ciężkich,
asymetrycznych akcentów i różnorakich, harmonicznych inkrustacji. Szczochrał
mnie ten krążek niesamowicie. Zaprawdę Olkoth zadebiutował z gracją i
przytupem pneumatycznego młota do wbijania mostowych pali. Z pewnością będę
śledził dalsze poczynania tej grupy, mam bowiem wrażenie, że „At the Eye of
Chaos” to dopiero przedsionek piekła, jakie zgotują nam w przyszłości.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz