Proton
Burst
„La
Nuit”
I, Voidhanger Records 2024
Jeśli
lubicie metal eksperymentalny i nie znacie Proton Burst, to będziecie mogli
zapoznać się z kultowym już dzisiaj krążkiem, który pierwotnie był opublikowany
w 1994 roku, a 22 stycznia wznowiło je na winylu I, Voidhanger Records. Zostało
ono poszerzone o,jak dotąd nigdzie nie wydane, nagrania z festiwalu Saint Amand
Rock ‘95 i demo z 1993. Jeżeli chodzi o zawartość dźwiękową jest to zatem dość
obszerna rzecz, gdyż jej całość to około 90 minut muzyki, która jest swoistym
połączeniem thrashu z różnymi przejawami tonów elektronicznych. W każdym z
kawałków występują wyrafinowane elementy noisu, ambientu czy izolacjonizmu,
którym momentami Francuzi przeciwstawiają szalone riffy. W przypadku
syntetycznych nut są to wysoce niepokojące chwile, składające się z miarowej
pracy sekcji rytmicznej, której towarzyszą często powykręcane syntezatorowe
pasaże, drony, sample i melodeklamacje, których artykulacja bynajmniej nie należy
do najprzyjemniejszych w odbiorze. Z tych schizoidalnych i mrocznych tekstur,
od czasu do czasu, wybuchają nieokiełznane ataki tłustych gitar, które zalewają
nas brutalnymi i nieco industrialnymi akordami. Ten odświeżony debiut Proton
Burst to awangardowa i wymagająca gędźba, nosząca w sobie duże pokłady
psychodelii, połamanych i skomplikowanych struktur w stylu Voivod, mechanicznej
lawy jak u Ministry oraz oryginalnej improwizacji wypełnionej posępnym złem. Materiał
ten jawi mi się jako metalowy odpowiednik poznańskiej grupy Krew, która pod
koniec lat osiemdziesiątych snuła swoje opowieści o Frycu Fryderyku Killerze i
w tamtych czasach była przykładem na to, jak daleko można się posunąć,
wykorzystując ametodyczność przy komponowaniu muzyki i warstwy lirycznej. „La
Nuit” to bardzo ciekawa płyta, ale tylko dla cierpliwych i wymagających
słuchaczy, u których dzisiejsze rzępolenie spod znaku „prog” czy „post” może
jedynie wywołać uśmiech na twarzy. Niemniej jednak polecam wszystkim.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz