piątek, 19 stycznia 2024

Recenzja Cursebinder „Drifting”

 

Cursebinder

„Drifting”

Avangarde Music 2023

Ten materiał ukazał się już niemal rok temu, ale, nie wiedzieć czemu, przeszedł u nas jakoś kompletnie bez echa. Nie wiem, nie będę wnikał z jakiego powodu tak się stało, tylko przejdę od razu do sedna. Oto mamy przed sobą debiutancki album krakowskiego Cursebinder. Zespół to młody, jednak potencjał w nim drzemiący jest, według mnie, ogromny. Panowie grają black metal, taki zdecydowanie bardziej z rodzaju nowoczesnych, a jednocześnie wielopłaszczyznowych. Na pewno niemożliwym jest odniesienie „Drifting” do jednego, konkretnego wzoru, gdyż inspiracji przewijających się na tych nagraniach jest całkiem sporo. Znajdą się tu nawiązania do sceny islandzkiej (w „Affected by Panic” wyraźnie czuć wibracje Zhrine), francuskiej, rodzimej Mgły („Shred by Shred”) czy kilku innych źródeł. Nie w tym jednak rzecz, by wskazywać palcem zapożyczenia, tym bardziej, że stanowią one, mimo wszystko, jedynie podwaliny pod coś własnego. Cursebinder są zdecydowanie nieszablonowi, i to nie tylko dlatego, że ich kompozycje mienią się całą paletą zmieniających się płynnie harmonii. Ta muzyka pełna jest drobiazgów, małych detali, na pierwszy rzut ucha niepozornych, wypływających na powierzchnię dopiero po kilku sesjach. To, w jaki sposób zaaranżowano tutaj linie syntezatora, raz imitującego trąbkę (wstęp do „Affected by Panic” momentalnie przywołał w mej pamięci genialny „Pity Love” Beyond Dawn), gdzie indziej organy Hammonda,  jest czymś nieprzyzwoicie intrygującym i zdecydowanie wpływa na odbiór całości. I tak bogatej, bowiem nic na tym albumie nie jest banalne. Wsłuchajcie się w grę perkusisty, w jaki sposób łamie schematy. Zwróćcie uwagę na wszechbarwne wokale, niesamowicie intensywnie budujące napięcie. Melodie… Tymi można by malować pejzaże. Od drapieżnych akordów, przez łagodne, nastrojowe momenty, po dysonansowe halucynogeny. Ten krążek ma w sobie sporo kontrastów, a jednocześnie jest tak bajecznie poukładany, że nie sposób się od niego oderwać choćby na chwilę, bo te osiem kompozycji jest niczym jedna, nierozerwalna całość. „Drifting” to złodziej czasu, album, który zniewala, uzależnia i zatruwa. Nie chciałbym używać zbyt wygórowanych słów, ale jest to według mnie jeden z najsilniejszych debiutów jakie ukazały się w zeszłym roku. Koniecznie go sprawdźcie, bo w tym przypadku ignorancja jest grzechem ciężkim.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz