niedziela, 11 lutego 2024

Recenzja CEDAMUS „In A Dream…”

 

CEDAMUS

„In A Dream…”

Werewolf Promotion / Stronghold Clothes & Music 2023

 


Kto pamięta Cedamus kopyta do góry?! Widzę, że kilku nas jest, choć z pewnością nie zaliczamy się do większości. Dlatego też tym, którzy są w błogiej nieświadomości, uprzejmie donoszę, iż rzeczony Cedamus to projekt istniejący w latach 1997-2000, a jego twórcą i niepodzielnym władcą był Jacek Melnicki, czyli multiinstrumentalista, twórca i producent, który współpracował na różnych polach choćby z Kataxu, Goetia, Legacy of Blood, Dark Fury, Saltus, Naamah, Sunwheel, Thunderbolt, Unnamed, Venedae, Testor, czy Riverside. Piszę zaś o tym ansamblu i jego twórcy nie dlatego, że wzięło mnie na wspominki, tylko dlatego, że rok 2023 przyniósł nam płytkę, na której zebrano zusammen razem do kupy wszystkie nagrania grupy (czyli demo „Song of the Forest” wydane pierwotnie na kasecie w 1998 roku przez Pagan Folk Productions i pierwszy album „Cedamus” z 1999 roku, również wydany jako Mc przez Old Legend Productions) i opublikowano na srebrnym dysku pod tytułem „In A Dream…”. Dzieła tego podjęły się zaś Stronghold Clothes & Musicwe współpracy z Werewolf Promotion. Tyle o historii, teraz czas napisać coś o samej muzyce. Ogólnie rzecz biorąc,  Cedamus obracał się w klimatach Dungeon Synth/Dark Ambient, jednak to, co tworzył Pan Melnicki, odbiegało od utartych schematów tego gatunku. Nie były to bowiem tylko nasączone mrokiem, klawiszowe plamy dźwiękowe, czy melancholijnie płynące pasaże malowane parapetem. Oczywiście i te środki artystycznego wyrazu znajdziemy w jego muzyce, jednak ten jegomość z odwagą w sercu  stosował także różnorakie faktury i techniki wioślarskie, zimną, industrialną architektonikę, chropowate, drone’owe pływy, oraz  sekwencje i formy ukierunkowane ze względu na swój rozmach i mnogość tematów w nich zawartych w stronę muzyki filmowej. Kolorytu i atmosfery dodawały także wielorakie formy wokalne, od nawiedzonych, niemal rytualnych szeptów począwszy, poprzez ulotny, delikatny, eteryczny, niewieści  śpiew, a na jadowitych, agresywnych, bluźnierczych wrzaskach skończywszy. Kurczę, dzięki tej płycie wróciłem do muzyki Cedamus po ponad dwóch dekadach i cały czas odkrywam w niej szczegóły, warstwy, zróżnicowane tekstury i skrywane wymiary, które wówczas z różnych powodów mi umknęły. Wniosek z tego taki, że te dźwięki wytrzymały próbę czasu i wcale się nie zdezaktualizowały (przynajmniej w mojej opinii). Uważam więc, że warto poświęcić tej płycie należyty czas i atencję. Zachęcam do tego zarówno tych, którzy nie mieli wcześniej styczności z twórczością Jacka Melnickiego, jak i tych, którzy będą mieli dzięki „In A Dream…” okazję, aby sobie ją odświeżyć i ponownie się w nią zagłębić. Oczywiście każdy zrobi, co będzie chciał, ja jednak uparcie będę powtarzał, że warto zapoznać się z tą muzyką, naprawdę warto.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz