„In A Dream…”
Werewolf Promotion / Stronghold Clothes & Music
2023
Kto
pamięta Cedamus kopyta do góry?! Widzę, że kilku nas jest, choć z pewnością nie
zaliczamy się do większości. Dlatego też tym, którzy są w błogiej
nieświadomości, uprzejmie donoszę, iż rzeczony Cedamus to projekt istniejący w
latach 1997-2000, a jego twórcą i niepodzielnym władcą był Jacek Melnicki,
czyli multiinstrumentalista, twórca i producent, który współpracował na różnych
polach choćby z Kataxu, Goetia, Legacy of Blood, Dark Fury, Saltus, Naamah,
Sunwheel, Thunderbolt, Unnamed, Venedae, Testor, czy Riverside. Piszę zaś o tym
ansamblu i jego twórcy nie dlatego, że wzięło mnie na wspominki, tylko dlatego,
że rok 2023 przyniósł nam płytkę, na której zebrano zusammen razem do kupy
wszystkie nagrania grupy (czyli demo „Song of the Forest” wydane pierwotnie na
kasecie w 1998 roku przez Pagan Folk Productions i pierwszy album „Cedamus” z
1999 roku, również wydany jako Mc przez Old Legend Productions) i opublikowano
na srebrnym dysku pod tytułem „In A Dream…”. Dzieła tego podjęły się zaś
Stronghold Clothes & Musicwe współpracy z Werewolf Promotion. Tyle o
historii, teraz czas napisać coś o samej muzyce. Ogólnie rzecz biorąc, Cedamus obracał się w klimatach Dungeon
Synth/Dark Ambient, jednak to, co tworzył Pan Melnicki, odbiegało od utartych
schematów tego gatunku. Nie były to bowiem tylko nasączone mrokiem, klawiszowe
plamy dźwiękowe, czy melancholijnie płynące pasaże malowane parapetem.
Oczywiście i te środki artystycznego wyrazu znajdziemy w jego muzyce, jednak
ten jegomość z odwagą w sercu stosował
także różnorakie faktury i techniki wioślarskie, zimną, industrialną
architektonikę, chropowate, drone’owe pływy, oraz sekwencje i formy ukierunkowane ze względu na
swój rozmach i mnogość tematów w nich zawartych w stronę muzyki filmowej.
Kolorytu i atmosfery dodawały także wielorakie formy wokalne, od nawiedzonych,
niemal rytualnych szeptów począwszy, poprzez ulotny, delikatny, eteryczny,
niewieści śpiew, a na jadowitych, agresywnych,
bluźnierczych wrzaskach skończywszy. Kurczę, dzięki tej płycie wróciłem do
muzyki Cedamus po ponad dwóch dekadach i cały czas odkrywam w niej szczegóły,
warstwy, zróżnicowane tekstury i skrywane wymiary, które wówczas z różnych
powodów mi umknęły. Wniosek z tego taki, że te dźwięki wytrzymały próbę czasu i
wcale się nie zdezaktualizowały (przynajmniej w mojej opinii). Uważam więc, że
warto poświęcić tej płycie należyty czas i atencję. Zachęcam do tego zarówno
tych, którzy nie mieli wcześniej styczności z twórczością Jacka Melnickiego,
jak i tych, którzy będą mieli dzięki „In A Dream…” okazję, aby sobie ją
odświeżyć i ponownie się w nią zagłębić. Oczywiście każdy zrobi, co będzie
chciał, ja jednak uparcie będę powtarzał, że warto zapoznać się z tą muzyką,
naprawdę warto.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz