sobota, 10 lutego 2024

Recenzja Morgue Terror „Morgue Terror”

 

Morgue Terror

„Morgue Terror”

Independent 2024

Heh, zajebista okładka. Zresztą nazwa zespołu też zachęcająca. Od razu wiadomo, że death metal bez pierdolenia się w tańcu. Choć przyznam, że spodziewałem się tu o wiele bardziej bezkompromisowego wpierdolu. No dobra, po kolei. Duet występujący pod powyższym szyldem pochodzi ze Stanów. Chłopaki wyglądają na wyluzowanych, choć wiadomo, że tacy często są najgroźniejsi. Na swojej debiutanckiej EP-ce zapodają pięć kompozycji, zamykających się w osiemnastu minutach. Jak oni krótko, to ja też. Żadnych nowości tutaj nie ma. Dla jednych to plus, inni pokręcą nosem. Te utwory to typowy, amerykański death metal, utrzymany w średnim tempie, dość skoczny na hardcore’ową modłę, z przeflegmionym wokalem, rzygającym równie rytmicznie, co przewijające się po sobie akordy. Pierwsze, i najtrafniejsze chyba skojarzenia, jakie można odnieść przy dźwiękach „Morgue Terror” to bezpośrednie nawiązania do Obituary i Six Feet Under. Panowie grają sobie w średnim tempie, mocno pod mosh, nie siląc się na jakieś techniczne zakręty czy ekstremalne przyspieszenia. Te, jeśli już następują, to głównie na centralach, choć… Akurat ich brzmienie wypada wyjątkowo plastikowo, co trochę burzy mi ogólne odczucia estetyczne. Odnosząc się do wspomnianych drogowskazów, nadmienić też muszę, iż owe naśladownictwo wymaga w przypadku Morgue Terror jeszcze sporego nakładu pracy. Nie można zaprzeczyć, panowie się starają, ale wymóżdżyć chwytliwą melodię to jednak trzeba umieć. Sam Obituarowy rytm jednak nie wystarczy, by wszystko bujało tak samo intensywnie jak w oryginale. Również wokal nie ma w sobie tej głębi co rzyg Tardy’ego czy, przede wszystkim, Barnes’a. Niepotrzebne także wydają mi się, nieco upchnięte butem, partie solowe, jakoś niespecjalnie pasujące do kwadratowości ogółu. No albo coś ma mieć konstrukcję cepa, albo bawimy się w hodowlę Bonsai. Nie do końca mi się zatem klei ta radosna twórczość, ale z drugiej strony tragedii nie ma. Kto chce posłuchać klona i tak już nieco zużytych patentów, to niech się częstuje. Ja posłuchałem, poszedłem się odlać, zrobiłem drugą rundkę i podziękowałem. Jak mówiłem, panowie wyglądają na wyluzowanych, więc pewnie się nie obrażą. No chyba, że mi jednak jebną…

- jesusatan

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz