środa, 21 lutego 2024

Recenzja TERDOR / CZARNOBOG „MMXXII Occulta”

 

TERDOR / CZARNOBOG

„MMXXII Occulta” (Split)

Werewolf Promotion / Astral Nightmare Productions 2023

Gdy pewnego pięknego wieczora w mej poczekalni płyt do recenzji wylądował split, o którym mam zamiar teraz napisać słów parę, w pierwszej chwili przetarłem oczy (choć nie do końca ze zdumienia) tak mocno, że niemal zalałem się łzami. Sprawił to niejako Holenderski duet Terdor, który pamiętam z czasów ich pierwszego długograja „Axis Panzercug Anno November 1942”, który to powiedzmy sobie szczerze, nawet jak na tamte czasy (czyli w roku 2008) kaszanem był okrutnym (przynajmniej wg mnie). Paradoksalnie, to właśnie duet z kraju tulipanów i dzielnicy czerwonych latarni sprawił, że postanowiłem zapoznać się z tym wydawnictwem niejako bez kolejki, gdyż o to, co zaprezentuje niemiecki Czarnobog byłem bowiem dziwnie spokojny (prawie jak zużyty szpadel po 15-tej). No i to właśnie rzeczony hord z Holandii rozpoczyna to wydawnictwo. Panowie prezentują tu trzy wałki surowego, niekiedy mocno minimalistycznego Black Metalu, który szału może nie robi, ale w przeciwieństwie do wspomnianego tu już, pierwszego ich albumu, da się go słuchać, i to niekiedy nawet z pewną, umiarkowaną przyjemnością. Sekcja rytmiczna bije raczej prosto, choć swoją moc ma i siarką zalatuje odpowiednio, w czym spora zasługa ziarnistego basu. Surowe, chropowate, ascetyczne w swej formie riffy zaprawione są niemałą dawką wszystkiego, co brudne, plugawe i przeczołgać po glebie potrafią, podobnie jak i ohydne, brzydkie wokale. Jeżeli więc ktoś lubi bardzo prostą, czarną surowiznę, temu zawarte tu wałki Tredor przypadną do gustu, jak amen w pacierzu. Kolejne trzy utwory przedstawia dobrze już znany wszystkim fanom bluźnierczej czerni, niemiecki Czarnobog. No i taki Black Metal, jaki rzeźbi niepodzielnie władający tym projektem Wehrgoat, to ja w mordę jeża zawsze i wszędzie. Zło, mizantropia i bluźniercze wibracje wylewają się tu bowiem z każdego, klasycznie zimnego, jadowitego riffu, dzikich, niszczących beczek, agresywnych linii gwałtownego basu, wulgarnych, demonicznych wokali, czy przesiąkniętego gęstym mrokiem klawisza. Każdy zresztą, kto słyszał poprzednie materiały tego jegomościa wie doskonale, że chłop lipy nie robi i konotacje z Rogatym (lub przynajmniej z jego ciotecznymi braćmi) mieć musi. Warto nabyć ten split choćby ze względu na to, co oferuje nam tu Czarnobog (no bo bez urazy, ale chłopaki z Terdor wypadają przy nim jak dla mnie blado i trochę nieporadnie). Stosując więc język sportowy Wehrgoat wygrywa tę walkę przez nokaut techniczny. Moją opinię zatem już znacie, a jeżeli chcecie sobie wyrobić własną (do czego zachęcam), to musicie udać się na zakupy do wilkołaczego sklepu. Warto tam zajrzeć i to nie tylko ze względu na to wydawnictwo.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz