Above Aurora
„Myriad Woes”
War Anthem Rec. 2024
Above Aurora to jeden z zespołów, które po raz
pierwszy zobaczyłem na koncercie. Zakupioną wówczas debiutancką płytę mocno
wymęczyłem, uznając ją za pierwszy krok w karierze bardzo dobrze rokującego
zespołu. Następujące w czasie późniejszym „Path to Ruin” oraz „The Shrine of
Deterioration” również były dla mnie wydawnictwami bardziej niż solidnymi, stąd
też po „Myriad Woes” sięgnąłem niemal natychmiast po tym, jak album ten
wylądował w mojej skrzynce. Odsłuchałem go kilka razy i muszę niestety
stwierdzić, że coś się, w idealnie niemal wyglądającym rozwoju, chyba zacięło.
Najpierw pomyślałem, że takie moje odczucie wynika z tego, iż panowie
postanowili nagrać najspokojniejszy, najbardziej klimatyczny materiał w swoim
dorobku. Bo taki on faktycznie jest. Bardzo stonowany, utrzymany w wolniejszym
tempie, nadziany różnymi samplami i wyciszaczami. Nie jest to jednak wykładnią,
gdyż niejednokrotnie odpływałem przy płytach, które właśnie na klimacie zostały
zbudowane. Zdaje mi się, że z muzyki Above Aurora zniknął gdzieś ten naturalny
dar do tworzenia dobrych, wciągających melodii. Niby nadal znajdziemy tu zimne,
blackmetalowe harmonie okraszone gdzieniegdzie drobnym dysonansem, ale nie
wsysają one już odbiorcy po całości, jak to miało miejsce uprzednio. „Myriad
Woes” jawi mi się jako materiał nazbyt rozwodniony, pozbawiony czegoś, na czym
można by zawiesić ucho na dłużej. Otwierający całość, ponad dziesięciominutowy
„Inner Whispers” dość mocno się dłuży zamiast wzniecać niepokój i budować
napięcie. Kolejne kompozycje przelatują w zasadzie bez większej uwagi, często
prowokując zerkanie na zegarek. Owszem, zdarzy się dobry moment, jak choćby
niezła melodia w pierwszej części „No More Shall the Boulder Descent”, ale zamiast
jej rozwinięcia zespół ponownie zwalnia i wrzuca filmowe cytaty, powodując
natychmiastowe opadanie emocji. Gdyby ten materiał wyszedł spod ręki
początkującego zespołu, to powiedziałbym może, że czuć w tym potencjał. Jednak
od Above Aurora oczekiwałem czegoś więcej, stąd moje rozczarowanie. Coś tu
ewidentnie nie pykło. Przejdę zatem obok „Myriad Woes” trochę wzdrygając
ramionami, trochę udając, że nie zauważyłem. Mam nadzieję, że przy okazji
kolejnej produkcji chłopaki ponownie mnie nie zawiodą. Czego im i sobie życzę.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz