Klifot
„Noc
Tmavého Ducha” E.P.
Necroeucharist Productions 2024
Klifot
to bliżej mi nieznana kapela ze Słowacji. W 2020 roku nagrali oni wyżej
wymienioną epkę i jak na razie milczą. Nic to, bo właśnie Necroeucharist
Productions wznawia ten materiał na dwunastocalowym winylu w liczbie stu kopii.
Ci, którzy posiadają gramofony i lubują się w czarcim muzykowaniu bez dwóch
zdań powinni po niego sięgnąć, gdyż black metal w wykonaniu tych mieszkańców
Popradu ma się całkiem dobrze. Zresztą nic dziwnego, ponieważ każdy, kto miał
okazję odwiedzić kiedyś to miasto wie jaki widok na Tatry ma ludność tej
aglomeracji. Jaki krajobraz taki bleczur. Zimny, wietrzny i nieco
melancholijny. Dźwięki płyną tutaj w średnim tempie. Ustawicznie drążą skałę,
wwiercając się swym lodowatym wiertłem w nasze jestestwo. Z każdą nutą głębiej
i głębiej. Robią to oczywiście, jak to w tym gatunku bywa, za pomocą łatwo
wpadających w ucho riffów i tasujących się z nimi tremolo. Nie jest to jednak
muzyka typowa dla przysłowiowej „drugiej fali”, choć bezpośrednio z niej
wyrasta, lecz stanowi w moim odczuciu dość autorskie ujęcie. Prowadzenie gitar
posiada pewien szczególny feeling, który powoduje, że niby zwyczajowe akordy
brzmią delikatnie inaczej. Klifot ma niewątpliwie swój własny styl, będący
połączeniem słowackiego ducha z norweskim, ponieważ oryginalne rozwiązania na
kostkowanie, które zahaczają o współczesne pomysły na black metal, niekiedy
zdają się przypominać Emperor z początków kariery. Dzieje się tak poprzez
zastosowanie przez Klifot klawiszy, których charakterystyczny wydźwięk w
zestawieniu z podstawowym instrumentarium, daje podobny efekt jakim zasłynęli
panowie odpowiedzialni za „In The Nightside Eclipse”. Wydawnictwo godne
polecenia ze względu na wypływający z niego chłód i mizantropię. Szkoda, że
Klifot milczy, bowiem gdyby kontynuował komponowanie, to mógłby stworzyć coś
dalece indywidualnego jak niegdyś Mgła. Kto wie? Może kiedyś się obudzą. Oby.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz