Moon
Incarnate
„Hymns
To The Moon”
Iron Bonehead Productions 2024
To
nowa kapela, ale składa się z dwóch starych wyjadaczy, którzy udzielają się w
takich zespołach jak Valborg i Beyondition. Zatem Christian Kolf i Matin Vasari
postanowili połączyć swe siły i powołać do życia Moon Incarnate. Nagrywali oni
ten debiutancki album w Bonn, a ścieżki beczek rejestrował Peter Scartabello,
co robił podobno w domu samego H.P. Lovecraft’a na Rhode Island. Co z tego wyszło?
Otóż tradycyjny death-doom metal z małym liźnięciem wpływów gotyckich. Niemcy nic
w sumie nowego nie wymyślili, bo ściśle w swojej muzyce nawiązują do klasyków
tego gatunku z lat dziewięćdziesiątych. Słuchając „Hymns To The Moon” bez trudu
wychwycić można zapożyczenia z wczesnego Paradise Lost, My Dying Bride, Tiamat
czy Moonspell. Łatwo więc odgadniecie, jak wypada brzmienie tej produkcji, jak
kształtują się tempa oraz jakiego typu akordy snują przygnębiające melodie. Do
wszystkiego ci dwaj panowie dokładają trochę przerywników na czystych strunach,
gdzie growle zamieniają na zwykły śpiew. Chwile te delikatnie pozwalają
odetchnąć od masywnych i ponurych riffów, wprowadzając trochę melancholijnej
atmosfery. Oczywiście nie należy zapomnieć o klawiszach, które odgrywają tutaj
ważną rolę i raczej tego rodzaju death-doom nie mógłby się bez nich obyć. Niby
nic nadzwyczajnego, lecz wydaje mi się, że najistotniejszy na tym wydawnictwie
jest klimat. Dźwięki generowane przez Moon Incarnate malują chmurne, księżycowe
krajobrazy, które spowija gęsta mgła. Gdzieś tam skrywa się śmierć i niewyobrażalny
strach. Ciekawa i przy tym całkiem przystępna płyta, która posiada
przytłaczający charakter, ale mimo to wchodzi gładko. Przyjemny powrót do lat
minionych, kiedy takiego grania było mnóstwo, a ostatnio odeszło w zapomnienie.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz